Po osiągnięciu maksimum na poziomie 310 mld zł w lutym 2016 roku zaczęła ona spadać i według aktualnych danych NBP sięga ona już "tylko" 283 mld zł. W sumie przez mniej więcej półtora roku odpłynęło 27 mld zł, czyli spadek sięga niemal 9 procent.
Depozyty GD do lat 2 (dane: NBP) |
Natomiast niewątpliwie banki preferują lokaty od bardziej ryzykownego bieżącego "osadu", który potencjalnie może zniknąć znacznie szybciej. W dużej części ostatnie wzrosty stanu depozytów bieżących są wynikiem podwyżek płac, a poza tym na ROR-ach pojawiają się też kredyty, no i trzymane są środki przeznaczone na inwestycje typu zakup mieszkania. No i dochodzą tu jeszcze wliczane do tej kategorii popularne konta oszczędnościowe.
Dlatego pomimo utrzymywania się stóp procentowych na niezmienionym poziomie (główna 1,5 proc.), ostatnio coś jakby lekko drgnęło w lokatach, zwłaszcza w bankach drugiego wyboru, czyli takich, w których nie wykonujemy głównych operacji.
Jeszcze w ubiegłym tygodniu była dostępna trzymiesięczna lokata bez niskiego dolnego limitu na 2,75 proc. w Idea Banku (2,85 proc. na miesiąc). Również wyższe stawki pojawiły się na kontach oszczędnościowych (na przykład 3 proc. w T-Mobile Usługi Bankowe czy 2,7 proc. w Getinie).
>>> Najlepsze lokaty i konta bankowe październik 2017 r.
Czy to oznacza nadejście lepszych czasów dla oszczędzających?
Trudno powiedzieć.
Moim zdaniem zejście poniżej psychologicznej bariery trzech procent pobudziło do działania wiele osób, które do tej pory pasywnie oszczędzały w bankach.
Zamożniejsi zaczęli kupować za gotówkę mieszkania, które co prawda zauważalnie nie zyskują na wartości, natomiast w wielu miastach przynoszą relatywnie przyzwoity dochód z wynajmu:
źródło: Home Broker |
Z tego wynika, że roczna lokata założona we wrześniu 2016 r. przyniosła zysk tylko w przypadku, jeśli jej oprocentowanie wyniosło co najmniej 2,72 proc. (musimy uwzględnić podatek 19 proc.).
Co na to RPP?
Pozostaje niewzruszona. Na ostatnim posiedzeniu utrzymała stopy na tym samym poziomie i prezes Glapiński zapowiedział, że nie spodziewa się ich podwyżki do końca 2018 r.
Równocześnie dodał, że liczy na obniżkę inflacji do 1,5 proc., a potem ponowny jej lekki wzrost.
W tej sytuacji nie sądzę, aby oprocentowanie lokat jakoś istotnie poprawiło się w najbliższych miesiącach. Owszem, będą pojawiały się jakieś rodzynki, ale dość nieregularnie i w wybranych bankach.
Tymczasem przez ostatni rok indeks największych spółek na warszawskiej giełdzie WIG20 zyskał aż 40 procent, a szeroki rynek reprezentowany przez WIG urósł o 34 procent. Mimo to nadal niewiele osób interesuje się giełdą i inwestowaniem.
Z czego to wynika?
Podejrzewam, że wciąż w podświadomości wielu ludzi czai się strach przed ryzykiem zmaterializowanym w czasie kryzysu lat 2007-2008. Indeksy zanurkowały, a w ślad za nimi wyceny jednostek funduszy inwestycyjnych, zwłaszcza tych wtedy najmodniejszych, czyli małych i średnich spółek.
Obawa przed powtórką czarnego scenariusza jest silniejsza od chciwości. Dlatego nie widać masowego napływu środków do funduszy polskich akcji.
Jak zapewne doskonale wiecie, proponuję korzystanie ze znacznie tańszych ETF-ów.
Natomiast kasa płynie na rynek nieruchomości - ponad 60 proc. zakupów mieszkań w dużych miastach dokonuje się za gotówkę.
Po prostu ludzie wybierają mniejszy, ale pewniejszy zysk niż niepewny duży obarczony ryzykiem.
Czy to jest racjonalne postępowanie?
Niech każdy sam oceni.
Moim zdaniem nie warto generalizować, ponieważ każdy z nas ma nieco inne cele finansowe czy horyzont czasu, inny kapitał, poziom wiedzy czy tolerancji ryzyka.
Natomiast nie każdy ma aż tyle gotówki, aby kupować mieszkania, a na przykład nie chce ryzykować i pakować się w kredyt.
Dlatego poszukujemy na blogu alternatyw dla bezpiecznej części portfela.
Opisywałem już obligacje skarbowe indeksowane inflacją, aktualnie wciąż prowadzę eksperyment z lokatą na 5% połączoną z bezpiecznym funduszem czy podsuwam promocje bankowe z łatwą do zdobycia premią.
>>> Zgarnij łatwe 150 zł do wydania na Allego za założenie konta w Banku Millennium
Według mnie tego typu promocje są szczególnie atrakcyjne dla osób bez większego kapitału. Zysk 150 zł netto na lokacie trzymiesięcznej na 2,5% wymaga zaangażowania aż niemal 30 tys. zł.
Osobiście jestem zwolennikiem, aby trzymać pod ręką na koncie oszczędnościowym środki na fundusz awaryjny (co najmniej 2-3 tys. zł na sytuację typu nieplanowany dentysta czy awaria auta) oraz część poduszki finansowej (równowartość minimum półrocznych wydatków), a jej drugą część na lokatach.
Natomiast kiszenie w bankach kwot rzędu kilkuset tysięcy i więcej na lokatach i kontach oszczędnościowych nie wydaje się optymalną strategią na najbliższe kwartały. Owszem, warto wybierać najlepsze oferty, ale po uwzględnieniu inflacji zysk będzie symboliczny, a czasem pojawi się realna strata.
Warto zmusić pieniądze, przynajmniej ich część, do efektywniejszej pracy. Nie muszą to być od razu jakieś wielkie inwestycje czy biznesy. Można zacząć od znaczniej mniejszych rzeczy - na przykład zapisać się na kurs językowy czy inny podnoszący naszą wartość na rynku. W końcu żyjemy także w czasach hossy pracownika.
Jak wycisnąć z banku dodatkowe 1100 zł >>>