poniedziałek, 17 lipca 2017

Kupuj cały świat!

W ostatnich latach inwestowanie za pomocą ETF-ów święci wielkie triumfy. Skoro większość tradycyjnych funduszy inwestycyjnych nie potrafi pokonać indeksów giełdowych (i innych benchmarków), logicznie wydaje się korzystanie z taniego instrumentu podążającego za indeksem. Nie musimy zgadywać, który akurat fundusz wygra z rynkiem w tym kwartale czy półroczu, tylko po prostu kupujemy rynek.

Jedną z najważniejszych postaci, które przyczyniły się do popularyzacji tej idei jest Burton Malkiel, autor książki "Błądząc po Wall Street." Jego zdaniem generalnie kursy akcji i innych aktywów poruszają się losowo, a ceny odzwierciedlają wszelkie publicznie dostępne informacje. Dlatego nie istnieje skuteczna metoda, która w długim terminie pozwala na przewidywanie zmian cen.

W związku z tym najlepszym pomysłem dla inwestora jest kupno rynku w formie taniego funduszu ETF lub funduszu indeksowego.

Na bazie tych idei w 1975 r. Jack Bogle założył grupę funduszy Vanguard, obecnie zarządzającą aktywami o wartości ponad 4 bln dolarów (dla porównania - aktywa  zgromadzone we wszystkich polskich funduszach wynoszą ok.70 mld USD, czyli kilkadziesiąt razy mniej). W zarządzie tego właśnie okrętu flagowego pasywnego inwestowania przez 28 lat zasiadał Burton Malkiel.

Dlatego spore poruszenie w świecie inwestycyjnym spowodowała niedawna informacja, w której Malkiel przyznaje, że istnieją strategie wygrywające z pasywnym inwestowaniem.


Obecnie 84-letni Malkiel doradza firmie Wealthfront, która specjalizuje się w opracowywaniu automatycznych planów inwestycyjnych opartych głównie o ETF-y.

W czerwcu Wealthfront zaoferował klientom strategię Active Investing, która w założeniu ma wykorzystywać nieefektywność rynku.

Czy nie stoi to w sprzeczności z głoszonymi wcześniej poglądami jednego z ojców pasywnego inwestowania?

Jak tłumaczy Malkiel, niektóre strategie "smart beta" mogą działać dzięki postępowi technologicznemu, niskim kosztom i wykorzystaniu ulg podatkowych. Natomiast ciągle podkreśla, że zasadniczo nadal zaleca wszystkim tanie, pasywne inwestowanie.

W lipcu rozmawiał na ten temat z Consuelo Mack:



W programie zaznaczył, że główna część portfela inwestora powinna znajdować się w tanich funduszach indeksowych/ETF-ach. Owszem, można szukać swojej przewagi wybierając poszczególne akcje czy segmenty rynku. Jednak tylko uzupełniająco.

Malkiel dodaje, że dzięki konkurencji gwałtownie spadły koszty, które mogą sięgać ułamka procenta rocznie. Dlatego obecnie jeszcze bardziej opłaca się stosowanie pasywnej strategii niż na przykład 20-30 lat temu.

Na pytanie o to, czy nie martwi się, że za znaczną część trwających wzrostów w USA odpowiada tylko kilka akcji spółek technologicznych odpowiada, że dla niego inwestowanie indeksowe nie oznacza kupna S&P 500, tylko całego rynku.

Na dodatek nie chodzi nawet o rynek amerykański, tylko cały świat.

Malkiel uważa, że każdy młody człowiek ma wystarczająco dużo czasu, aby przetrwać wszystkie dołki i górki inwestując długoterminowo w tani fundusz indeksowy lub ETF obejmujący cały świat. W programie zasugerowano konkretnie Vanguard Total World Stock ETF, ale oczywiście wybór jest znacznie szerszy.

 
Teoretycznie wszystko świetnie działa do momentu, kiedy na wykresie nie pojawi się taki rok jak 2008, kiedy rynek traci kilkadziesiąt procent. Nie każdy dobrze zniesie taki spadek.

Dlatego Malkiel podkreśla, że portfel powinien być zdywersyfikowany i składać się nie tylko z akcji i ich odpowiedników, tylko również z innych elementów, jak na przykład obligacje.

U nas dorzuciłbym lokaty i konta oszczędnościowe.

Niewątpliwą zaletą pasywnego inwestowania jest duża oszczędność czasu. Pobić rynek jest bardzo ciężko, więc może lepiej podejść do tematu z innej strony i zamiast na analizy z niepewnym przyszłym rezultatem, sensowniej będzie poświęcić czas na poszerzanie kwalifikacji czy zwyczajne dorabianie. Szerzej pisze o tym Meb Faber.

W polskich warunkach najtaniej tego typu ETF-y kupimy u zagranicznego brokera, takiego jak DeGiro. Możliwe, że w przyszłości przetestuję tam konto, ale nie wpłacę tam poważnych pieniędzy.

Z kolei w polskich biurach maklerskich natykamy się na zaporową prowizję minimalną, która wynosi blisko 40 zł, co uniemożliwia tanie, regularne zakupy za nieduże kwoty. Dlatego trzeba te zakupy wykonywać rzadziej i za większe sumy (powiedzmy od minimum 7-8 tys. zł jednorazowo), aby procentowo prowizja nie zjadała nam zbyt wiele kapitału.

Poza tym dochodzi ryzyko kursowe - większość tych ETF-ów jest notowanych w dolarach.

Na naszej giełdzie kupimy tanie ETF-y naśladujące ruchy indeksu WIG20, niemieckiego DAX-a oraz amerykańskiego S&P 500.

Osobiście nie poszedłbym aż tak daleko jak Malkiel, choć uważam, że nawet jeśli samodzielnie wybierasz akcje, warto dorzucić do portfela ETF-y czy fundusze indeksowe.