W zaledwie rok bitcoin niemal potroił swoją wartość.
Przypomnę, że bitcoin jest pieniądzem cyfrowym, zabezpieczonym kryptograficznie przed fałszerstwem lub skopiowaniem. Nie jest emitowany przez żaden bank centralny i nie można go "drukować" podobnie, jak tak zwanych walut typu fiat, ponieważ specjalny algorytm praktycznie uniemożliwia przekroczenie bariery 21 mln sztuk bitcoinów. Więcej do poczytania znajdziecie w tym artykule.
Kilka dni temu napisał do mnie Tomek, który zaproponował napisanie artykułu o innej kryptowalucie, czyli ethereum, ponieważ jego zdaniem może ona mieć większy potencjał wzrostowy niż już szeroko znany bitcoin.
No i znalazłem się w kropce.
Z jednej strony kusi wejście w coś takiego, co gwałtownie rośnie w sumie od niedawna:
źródło: WorldCoinIndex |
A z drugiej - nie mam żadnego doświadczenia w handlu kryptowalutami, więc nie będę udawał eksperta od czegoś, o czym niewiele wiem od strony praktycznej.
Po prostu zasadniczo wolę inwestować na rynkach regulowanych, gdzie istnieje niskie prawdopodobieństwo, że moja kasa nagle wyparuje, tak jak znikało już kilka giełd z bitcoinami. Przykładem w Polsce był Bitcurex. Oczywiście istnieje opcja zabezpieczenia bitcoinów, ale to już dodatkowa fatyga i zwykle koszty.
Natomiast zdaję sobie też sprawę, że jeśli na przykład amerykański nadzór finansowy SEC w końcu zapali zielone światło dla ETF-u opartego o BTC, może tym samym wyznaczyć szczyt notowań, przynajmniej na jakiś dłuższy okres.
Tymczasem trwa ostra spekulacja, którą napędza ogromny popyt na ograniczone dobro. Jeżeli w obiegu znajdzie się maksymalna liczba 21 mln bitcoinów, to przy przemnożeniu tej liczby przez obecny kurs ok. 1800 dolarów wychodzi nam całkowita kapitalizacja na poziomie 37,8 mld dolarów. Dla porównania spółka Apple jest warta aktualnie 800 mld dolarów. Dlatego owczy pęd za bitcoinem może wydźwignąć jego kurs znacznie wyżej niż teraz. Z drugiej strony idzie to tak szybko w górę, że z każdym dniem rośnie pokusa do realizacji zysków i jakakolwiek zła informacja jest w stanie teraz wywołać wodospad w notowaniach.
A jaka jest rzeczywista wartość bitcoina? No właśnie... Nie umiem tego wycenić.
Osobiście na takie zabawy mogę przeznaczyć tysiąc, góra dwa tysiące złotych. Taką ewentualną stratę przeboleję w perspektywie szansy podwojenia czy potrojenia tych pieniędzy.
Przy tego typu ryzykownych instrumentach warto podzielić sobie kapitał w zależności od naszego profilu ryzyka. Przykładowo: wrzucamy 80-90 proc. pieniędzy w bezpieczne instrumenty typu lokaty, konta oszczędnościowe czy obligacje, a pozostałe 10-20 proc. w coś spekulacyjnego w tym przypadku kryptowaluty. W ten sposób możemy maksymalnie stracić niedużą część kapitału, a w pozytywnym wariancie zarabiamy przyzwoite pieniądze.
Sam żałuję, że nie zrobiłem tego tak jak pierwotnie planowałem w grudniu 2013 r., kiedy na blogu pojawił się gościnny wpis o bitcoinie.
Co do podatków - w końcu Ministerstwo Rozwoju i Finansów zdecydowało, że zysk z bitcoina rozliczamy według skali podatkowej, czyli stawkami 18 i 32 proc., a po zakończeniu roku należy złożyć w urzędzie skarbowym PIT-36.
Na koniec zwrócę się do Was: załóżmy, że chcę kupić ethereum czy inną kryptowalutę. Jak to zrobić tanio i relatywnie bezpiecznie?
Liczę, że znajdą się tutaj fachowcy od kryptowalut, którzy coś podpowiedzą.
A czy nie boję się, że balon spekulacyjny zaraz pęknie?
Gdybym się nie obawiał, zacząłbym raczej od zdecydowanie wyższej kwoty: dziesięciu lub dwudziestu tysięcy zł.
Moim zdaniem, jeśli kryptowaluty staną się realnym zagrożeniem dla tradycyjnych walut i banków centralnych, zostaną po prostu zdelegalizowane i zabawa się skończy. A na razie trwaj chwilo, dla niektórych bardzo piękna.