Już 1 maja wykona kolejny krok i obciąży dużych klientów instytucjonalnych opłatą roczną w wysokości jednego procenta, jeśli saldo konta okaże się za... wysokie. Oczywiście klienci nie czekają i masowo wycofują nadwyżki.
Zatem dochodzimy do absurdu i postawienia świata finansów na głowie - za pożyczone bankowi pieniądze klient nie tylko nie otrzyma w zamian żadnych odsetek, ale musi za ten luksus zapłacić. Takie same paradoksy ery ujemnych stóp procentowych pojawiają się także i w Polsce.
To kolejny etap w globalnej wojnie przeciw gotówce, w której do rządów przyłączają się teraz banki.
W Europie ofensywa trwa od dawna. W ciągu kilku lat Włosi zmniejszyli limit transakcji gotówkowej z 12 500 do zaledwie tysiąca euro. W ich ślady idą teraz Francuzi - od 1 września br. również mieszkańcy tego kraju będą mogli dokonać jednorazowych zakupów gotówką za maksymalnie 1000 euro (aktualnie górna granica sięga 3000. euro).
Fot. sxc.hu |
Nieco więcej - 1500 euro może wydać Grek, 2500 Hiszpan, a 3000 Belg. Z kolei Skandynawowie nie ukrywają, że w najbliższych latach planują całkowicie pozbyć się gotówki z obiegu.
A jak jest w Polsce?
Według obecnego stanu prawnego limit dla przedsiębiorstw jest stosunkowo wysoki: wynosi równowartość 15 tys. euro, czyli ok. 60 tys. zł. Jednak władzom zdecydowanie on się nie podoba i Ministerstwo Finansów chciałoby, aby przedsiębiorców obowiązywało aż pięciokrotnie niższe ograniczenie: 3 tys. euro.
Skąd wziął się ten pomysł?
Bankowcy od dłuższego czasu naciskają na rząd. Przypomnę, że już w 2013 roku postulowali, aby zredukować obrót gotówkowy i narzucić osobom fizycznym limit w wysokości jedynie 1000 euro. Taki jest długofalowy plan na lata 2014-20.
Obrót bezgotówkowy posiada wiele zalet. Jest tańszy i szybszy, pozwala na skuteczniejszą walkę z szarą strefą, praniem brudnych pieniędzy czy terroryzmem. No i rzecz jasna oznacza niższe koszty i większe zyski banków.
Wszystko się zgadza. Jednak co się stanie w przypadku jakiejś większej awarii banków, albo zwyczajnego braku zasilania?
Poza tym banknoty i monety pozwalają zachować anonimowość, czego nie da się powiedzieć o transakcjach bezgotówkowych.
Ktoś może powiedzieć - Jestem uczciwy i nie mam nic do ukrycia.
W porządku, ale.czy na pewno wszyscy inwigilujący będą mieli czyste intencje?
Gotówka przeszkadza także bankom centralnym. Otwarcie piszą o tym ekonomiści Willem Buiter i Ebrahim Rahbari. Postulują oni między innymi likwidację gotówki, co pozwoliłoby bankom centralnym skuteczniej stosować ujemne stopy procentowe.
Pozytywnie do idei pozbycia się fizycznego pieniądza odnosi się także Kenneth Rogoff z Harvardu.
Czy wyobrażacie sobie świat bez gotówki?
Moim zdaniem jest to idea, która po wprowadzeniu w życie, byłaby wręcz niebezpieczna dla zwykłych ludzi.
Dlaczego?
Spójrzmy na taką sytuację - zarządzający szwajcarskim funduszem emerytalnym nie zgadzał się z ujemnym oprocentowaniem narzuconym mu przez przez bank i zażądał gotówki. Taniej byłoby schować pieniądze do bezpiecznego skarbca. Tymczasem bank odmówił mu wypłaty tłumacząc się zaleceniami banku centralnego (SNB), który nakazał ograniczenie dużych wypłat gotówkowych.
Z kolei w sąsiedniej Austrii wpadli na jeszcze inny pomysł. Aktualnie depozyty ludności są gwarantowane do 100 tys. euro (połowa przez upadający bank i połowa przez rząd). Jak podaje "Die Presse", od lipca Austriacy nie będą mieli żadnych rządowych gwarancji bezpieczeństwa swoich środków przechowywanych w bankach.
Jedynie powstanie specjalny fundusz, który do 2024 r. ma zebrać razem 1,5 mld euro. Brzmi to dość absurdalnie - 1,5 mld euro to zaledwie 0,8% depozytów zgromadzonych w bankach przez Austriaków.
Dlatego poczciwa, niemodna gotówka bywa pewniejsza od zapisu elektronicznego i choćby tylko z tego powodu nie uśmiercałbym jej przedwcześnie.