W efekcie tego trendu na koniec kwietnia zgromadziliśmy w depozytach bankowych 272,1 mld zł. Jeśli dodamy do tego 281,5 mld zł z kont osobistych i oszczędnościowych, wychodzi nam suma 553,6 mld zł. Inaczej mówiąc, przeciętny dorosły Polak uzbierał około 17,6 tys. zł oszczędności.
Zapewne w tym momencie ucieszysz się, że posiadasz więcej, ale ta liczba oznacza przecież duże uproszczenie, ponieważ choćby w "Diagnozie Społecznej 2013" wykazano, że tylko 40,8 procent Polaków deklaruje posiadanie jakichkolwiek oszczędności. Dlatego realna średnia powinna być co najmniej dwa razy wyższa.
Czy to, że stawiamy na lokaty oznacza typowe kunktatorstwo, czy może świadczy o zdrowym rozsądku?
Zanim wrócimy do lokat i oszczędzania, zauważmy odwrócenie negatywnej tendencji w przypadku akcji oraz jednostek funduszy inwestycyjnych.
źródło: NBP |
Jak podaje GPW, liczba aktywnych rachunków inwestorów indywidualnych wynosi zaledwie 236 tysięcy (za aktywne uważa się takie, na których wykonano przynajmniej jedną transakcję w drugim półroczu ubiegłego roku). Doliczmy do tego kilkadziesiąt tysięcy osób, które inwestują/spekulują przy pomocy platform dostarczanych przez brokerów rynku Forex oraz na zagranicznych rynkach i widzimy, że społeczność inwestorska liczy zaledwie około 300 tysięcy ludzi, czyli mniej więcej 1 procent dorosłych Polaków.
To bardzo niewiele. Przypomnę, że choćby w ofercie publicznej akcji GPW w listopadzie 2010 roku na akcje zapisało się aż 323 289 osób.
Możliwe, że szeregi inwestorów przetrzebiła wyprzedaż w 2011 roku:
Kliknij, aby powiększyć |
Mogła ona przelać czarę goryczy po wcześniejszym kryzysie.
Zdecydowanie lepiej przedstawia się sytuacja w przypadku funduszy inwestycyjnych, co zresztą nieźle widać też na wykresach NBP.
Tu liczby wyglądają następująco: blisko 2 mln klientów i niemal 200 mld złotych aktywów, z czego około połowę stanowią fundusze detaliczne (wysoką średnią "na głowę" zapewniają klienci instytucjonalni).
Jak to wszystko podsumować?
Polacy mają problem z wygenerowaniem jakichkolwiek oszczędności, a jeśli je jakoś udaje im się zgromadzić, wybierają przede wszystkim lokaty bankowe i konta oszczędnościowe.
Czy jest to racjonalne?
Ostatnio zastanawiałem się nad tym przy okazji wpisu "Jak inwestować małe kwoty?" i doszedłem do wniosku, że faktycznie na początku warto skoncentrować się przede wszystkim na zebraniu jakiegoś sensownego kapitału, a nie gonić za iluzoryczną stopą zwrotu (im jest wyższa, tym wyższe jest wbudowane w nią ryzyko utraty środków).
Fakty są takie, że problemem dla większości Polaków są zbyt niskie przychody:
źródło GUS |
Jednak wcale nie chodzi wyłącznie o sam poziom wynagrodzeń i zgromadzonego kapitału.
Gotówka i lokaty są równie popularne w najbogatszych państwach świata. Globalnie inwestorzy detaliczni z płynnymi aktywami o wartości powyżej 250 tys. dolarów w ciągu ostatnich dwóch lat zwiększyli udział gotówki w portfelach z 31. aż do 40 procent.
Przodują Japończycy:
źródło: State Street |
Czy może barierą nie jest wyłącznie strach, ale także brak wiedzy?
Z tym drugim problemem można częściowo się zmierzyć śledząc choćby "Elementarz Inwestora", którego jednym z głównych zadań jest pokazanie innych sposobów pomnażania pieniędzy, niż tylko trzymanie ich na lokacie czy rachunku oszczędnościowym.