Kwota grzywny wynosi 900 mln dolarów, a łącznie fundusz zapłaci aż 1,8 mld dolarów kar i jest to rekordowa suma w historii giełdy.
Ktoś mógłby tu wzruszyć ramionami i zapytać - Co mnie to obchodzi? Nie widzę tu żadnego związku z moimi inwestycjami. A w USA bardziej martwią mnie wczorajsze spadki na Wall Street i dzisiejsza czerwień na GPW.
Tak, należy dbać o swój kapitał i monitorować inwestycje, ale o ile patrzysz w perspektywie dłuższej niż najbliższe kilka godzin czy dni, ta historia daje wiele do myślenia. Bardzo wiele.
Zanim wyjaśnię w czym rzecz, przybliżę nieco sprawę feralnego funduszu. Akronim SAC kryje założyciela, którym jest Steven A. Cohen.
źródło:YouTube |
Nadzwyczajnie wysokie zyski i imponujący wzrost aktywów z początkowych 20. mln dolarów w 1992 roku do miliardów w XXI wieku sprawiły, że Cohen uważany był za guru. Dlatego trzy lata temu jego wskazówki na temat inwestowania mogliśmy przeczytać także tutaj.
Jednak już wtedy pojawiały się głosy, że głównym źródłem nadzwyczajnych profitów nie musi być żadna świetna strategia, tylko szybszy dostęp do nieznanych pozostałym inwestorom informacji ze spółek.
I tak dokładnie było, przynajmniej w wielu przypadkach.
Jak podaje Bloomberg, proceder trwał co najmniej od 1999 roku, a śledztwo w tej sprawie i innych przypadkach insider tradingu na Wall Street od ponad sześciu lat prowadzi nowojorski prokurator Preet Bharara.
źródło: YouTube |
Bharara określa fundusz jako "firmę, która ma zerową tolerancję dla niskich stóp zwrotu, za to nadzwyczajną tolerancję dla wątpliwego postępowania".
Jak zarabiał SAC Capital?
Przykładowa transakcja: analityk Ron Dennis dowiedział się, że spółka Foundry Networks ma zostać przejęta przez Brocade Communications Systems. W takim razie SAC Capital tuż przed ujawnieniem tej informacji nabył 120 tys. akcji Foundry, na których w krótkim czasie zarobił 550 tys. dol., korzystając ze wzrostu kursu przejmowanej spółki o blisko jedną trzecią.
Podobnie fundusz unikał dotkliwych strat - w 2008 roku SAC Capital pozbył się wartych aż 700 mln dolarów walorów spółek Elan i Wyeth, zanim te ogłosiły, że ich lek na chorobę Alzheimera wcale nie będzie taką rewelacją jak oczekiwano.
Teraz eldorado się urwało, choć nie dla wszystkich.
W poniedziałek SAC Capital zmienił nazwę na Point72 Asset Management oraz swoją strategię - teraz będzie to tak zwany family office, czyli fundusz zarządzający głównie pieniędzmi rodziny Cohena.
A jest ich niemało: 11,9 mld dolarów, co plasuje Cohena w gronie najbogatszych ludzi świata. Co więcej, tylko w ubiegłym roku zarobił on osobiście 2,3 mld dolarów. I nie przeszkodziło mu w tym śledztwo prowadzone przeciw jego funduszowi.
W tym świetle wydawałoby się na początku gigantyczna kara dla SAC Capital dla samego Cohena jest umiarkowaną ceną za uniknięcie więzienia i dalszych kłopotów.
I w tym miejscu zapewne zatrzymają się media opisujące sprawę.
A jednak znalazłem jeszcze coś interesującego.
Na podstawie upublicznionych danych dowiedziono, że zaskakująco(?) skutecznymi inwestorami okazują się również pracownicy nadzoru finansowego SEC.
Gdyby stworzyć portfel, który odwzorowuje ich decyzje dotyczące kupna i sprzedaży spółek, w przypadku amerykańskich akcji przyniósłby on rocznie aż 8,5% dodatkowego zysku.
Głównym źródłem przewagi nie jest tu wcale jakiś genialny dobór walorów do portfela, tylko skuteczne unikanie strat. Jeśli SEC zaczyna węszyć wokół danej spółki, pracownicy profilaktycznie sprzedają trefne akcje i w ten sposób obniżają ryzyko.
Nie mamy dostępu do takich danych dotyczących Polski, ale zadajmy sobie pytanie, czy u nas jest inaczej?
W którym miejscu łańcucha informacji znajduje się drobny inwestor?
Nie sądzę, żeby Polska posiadała lepsze standardy niż dojrzałe rynki kapitałowe. Po prostu u nas na zewnątrz wycieka mniej spraw.
Popatrzcie na zadziwiającą historię Amber Gold (kto zgarnął te zaginione setki milionów złotych?) - ostatnia rewelacja z pisma prokuratora generalnego brzmi, że firma działała legalnie.
Spójrzcie na proces WGI.
Czy to oznacza że chcę wszystkich zniechęcić do inwestowania?
Nie. Po prostu uważam, że pokonanie rynku jest diabelnie ciężkie, a w przypadku spekulacji wręcz niemożliwe, jeśli nie poświęcisz się temu całkowicie.
I racjonalnym wyborem jest zapewne mniejsza aktywność oraz dłuższy horyzont czasu dla poszczególnych transakcji oraz ewentualne wykorzystanie części kapitału do celów spekulacyjnych. A jak będzie dobrze szło, ten kapitał przecież wzrośnie samoistnie.
Jeśli blog uważasz za wartościowy, zachęcam do oddania głosu w konkursie "Ekonomiczny Blog Roku 2014 r."