Fot. Newag |
Dziś, czyli 15 listopada zaczęły się zapisy w transzy inwestorów indywidualnych i potrwają one do 22 listopada. Można zapisać się na dowolną liczbę papierów (nie ma ograniczeń, jak w przypadku spółek Skarbu Państwa sprzedawanych w ramach tzw. Akcjonariatu Obywatelskiego) po cenie maksymalnej 19 zł za sztukę.
A kto sprzedaje?
Przede wszystkim Zbigniew Jakubas.
Zbigniew Jakubas (fot. Newseria) |
Biznesmen nie ukrywa, że wzoruje się na Warrenie Buffecie, a Newag jest bez wątpienia jego wielkim sukcesem. Dekadę temu zaczął restrukturyzację firmy z Nowego Sącza, która stała u progu bankructwa. Jakubas przejął kontrolę za zaledwie 6 mln zł.
Obecnie przy cenie maksymalnej zaproponowanej w IPO 19 zł kapitalizacja Newagu sięgnęłaby 855 mln zł. Przy takiej cenie Jakubas zgarnąłby z rynku aż niemal 345 mln zł. Piękna przebitka.
No i po starannie przemyślanej konstrukcji oferty widać rękę prawdziwego fachowca. Spółka planuje sprzedać do 21,8 mln akcji (oprócz Jakubasa towar puszcza też zarząd), czyli 48,4 proc. kapitału. W ten sposób polski Buffett skasuje fantastyczny zysk i zachowa kontrolę nad firmą.
Jednak zastanawiać może fakt, że o ile w przypadku PKP Cargo miliarder chciał kupować akcje za 300 mln zł, tu je sprzedaje, a środki prawdopodobnie przeznaczy na inwestycje w spółki chemiczne. Czyżby nie wierzył w nowosądecką spółkę? W końcu nie znajdziemy chyba bardziej kompetentnej osoby do oceny sytuacji Newagu, niż jej właściciel.
Gdyby Zbigniew Jakubas widział tu naprawdę wielki potencjał, czy pozbywałby się tak dużego pakietu? Z drugiej strony można tłumaczyć, że chce wykorzystać dobrą koniunkturę rynkową wzmocnioną "efektem PKP Cargo" i zwyczajnie ma na oku lepsze projekty związane z pomysłem Fundusze Inwestycji Polskich TFI, na które potrzeba sporo kapitału.
Kończąc wątek o Jakubasie, należy mu oddać, że inwestowanie z nim na GPW generalnie się opłaca:
źródło: "Puls Biznesu" |
Na środowej konferencji prasowej zarząd spółki zapewniał, że Newag planuje stać się spółką dywidendową. Dotychczas było z tym krucho, co tłumaczy się licznymi inwestycjami. Trudno teraz ocenić te ambitne plany i ich wiarygodność. Zauważmy, że przy kapitalizacji rynkowej 855 mln zł (przy cenie 19 zł za akcję) dywidenda w przyszłym roku wyniosłaby nieco ponad 20 mln zł (53 proc. zysku za 2013 r.), czyli stopa dywidendy znalazłaby się na poziomie zaledwie 2,3 proc. To zdecydowanie za mało, aby mówić o spółce dywidendowej. Natomiast prognozowanie zysków i dywidend w kolejnych latach jest obarczone tak dużą niepewnością, że trudno się jednoznacznie odnieść do optymistycznych zapowiedzi.
Aktualnie trwa przeciąganie liny z inwestorami instytucjonalnymi i ciężko uwierzyć, aby zgodzili się oni na kupno akcji w tak kapitałochłonnej branży z prognozowanym wskaźnikiem Cena/Zysk na 2013 rok na poziomie sporo powyżej 20. Z drugiej strony zarząd zapowiada zwiększenie zysku ponad dwukrotnie w przyszłym roku i wtedy wskaźniki wyglądałyby rozsądniej, zwłaszcza po obniżeniu ceny emisyjnej z maksymalnego pułapu 19 zł o 3-4 zł niżej:
Prognozy Newagu (źródło: prospekt emisyjny spółki) |
25 listopada poznamy ostateczną cenę emisyjną i ciekawe, czy oraz o ile zostanie ona obniżona z maksymalnego pułapu. Można podejrzewać, że Zbigniew Jakubas zagrał wysoko, aby potem opuścić cenę i powiedzieć inwestorom coś w stylu - Patrzcie, jak macie teraz tanio [a ja po cichu i tak skasuję 300 baniek].
Od 26 do 28 listopada zapisują się instytucje. W piątek 29 listopada nastąpi przydział walorów, a debiut na GPW planuje się na 4 grudnia.
A jak wyglądają perspektywy spółki?
Całkiem interesująco, także przez... opłakany stan taboru kolejowego. Wymaga on wymiany, a Newag należy do liderów rynku w kilku segmentach.
Jak podaje "Parkiet", w latach 2014-20 szacuje się, że wydatki na modernizację i zakupy nowego taboru kolejowego wyniosą ok. 2 mld euro. Część tego tortu skonsumuje Newag, który chwali się, że posiada backlog (portfel zamówień) zapełniony do 2015 roku na kwotę 1,7 mld zł. Zwraca uwagę też niski poziom zadłużenia spółki.
Minusem są klienci, czyli na przykład samorządy, które ociągają się z zapłatą, a zdobycie kontraktu wiąże się z długą i uciążliwą procedurą przetargową. Dlatego przepływy gotówkowe nie wyglądają rewelacyjne.
Z tego powodu uważam, że warto spółce się przyjrzeć. ale osobiście przy cenie 19 zł za akcję uważam ją za ryzykowną inwestycję i losy IPO w dużej mierze zależą od sentymentu rynkowego (teraz jest pozytywny). Myślę, że przez najbliższy tydzień trzeba nasłuchiwać wieści (rekomendacje biur/sentyment instytucji) oraz czekać z decyzją do ostatniej chwili, z przygotowaną wcześniej gotówką na rachunku w biurze maklerskim.