Największe wydatki "na życie" ponosimy w średnim wieku. Zazwyczaj wynoszą one o jedną czwartą więcej, niż kiedy mamy 25 czy 65 lat.
Teoretycznie nie widać tu nic dziwnego: emeryt czy człowiek świeżo po studiach po prostu dysponuje niższymi dochodami i musi zmieścić się w mniejszym budżecie.
Jednak kryje się za tym coś więcej.
Jak podaje "the Economist", dwaj naukowcy - Marc Aguiar i Erik Hurst dowodzą, że w dużej mierze chodzi o czas.
Zagoniony czterdziestolatek woli wydać pieniądze na gotowe danie, niż spędzić dodatkową godzinę czy dwie w kuchni. W tym czasie zarobi o wiele więcej.
Ten koszt alternatywny warto wziąć pod uwagę nawet przy zakładaniu lokaty, jeśli wiąże się ona z koniecznością odwiedzin placówki bankowej czy innej instytucji finansowej.
Amerykański emeryt nigdzie się nie spieszy i może samodzielnie przyrządzić znacznie zdrowszy posiłek, nawet kiedy stać go na wyjście do restauracji - zresztą naukowcy zaznaczają że przeciętny restauracyjny rachunek wspomnianego emeryta wcale nie jest niższy niż czterdziestolatka.
W przypadku polskich emerytów nie potrzeba badań naukowych, aby zauważyć, że najczęściej muszą, a nie chcą oszczędzać i pisanie o zdrowym odżywianiu uznaliby za kpiny.
Natomiast spojrzenie na cenę dóbr konsumpcyjnych z wykorzystaniem wspomnianego czasu może nam pomóc dokonać bardziej racjonalnego wyboru.
Zauważmy, że sprzedawca często stara się ukryć samą cenę i bawi się końcówkami, czy dzieli cenę na raty.
A kiedy w końcu doliczymy się, że tablet kosztuje tysiąc złotych, nadal stoimy przed dylematem, czy warto kupić, czy nie (pomijam sam model danego urządzenia i jego parametry na tle konkurencji oraz współczynnik cena/jakość).
W tej sytuacji z pomocą może przyjść wspomniany wcześniej czas.
Zamiast patrzeć na cenę w złotych, euro czy dolarach, zamieńmy ją na godziny naszej pracy.
Czy ta zabawka jest warta dwóch tygodni mojego życia? A może jednak nie?
Przy okazji obliczenie tej wartości też jest ciekawym doświadczeniem. Nie wystarczy podzielić pensję netto przez liczbę godzin przepracowanych w miesiącu. Dochodzi jeszcze parę niuansów - na przykład należałoby uwzględnić koszty dojazdu do pracy, czy dodatkowe wydatki na odzież i obuwie.
No i teraz łatwiej odpowiedzieć na tytułowe pytanie, ile to naprawdę kosztuje.