sobota, 30 marca 2013

"Poszedłem spać jako bogaty człowiek, obudziłem się jako biedak"

Patrząc na zaśnieżony krajobraz za oknem, coraz mocniej tęsknimy za latem i takimi widokami, jak poniżej:
Poza tym wielu oszczędzających i inwestorów posiada mniej lub bardziej sprecyzowany plan osiągnięcia wolności finansowej, którą wiążą z dostatnim życiem, także na emeryturze niezależnej od kaprysów ZUS-u czy OFE. No i przyjemnie byłoby spędzać czas w łagodniejszym klimacie.

Taki plan zrealizował 65-letni John Demetriou.


W latach 70. ubiegłego wieku Demetriou opuścił wstrząsany wojną z Turkami Cypr i wyjechał z rodziną do Australii. Przez lata handlował tam biżuterią i udało mu się zgromadzić solidny majątek, z którym wrócił do kraju w 2007 roku.

Milion dolarów oszczędności gwarantował mu spokojne życie z odsetek wypłacanych przez bank. Pieniądze pozwalały mu też na odwiedzanie Australii i snucie różnych planów, takich jak budowa łodzi czy ewentualnie domu, nie wspominając o wspieraniu wnuków w ich planach edukacyjnych czy regularnych wydatkach na leki.

Wreszcie nadszedł marzec 2013 roku i Demetriou poszedł spać w piątek jako bogaty człowiek, a wstał jako biedak. Co się stało?

Zamknięto bank Laiki, w którym nieopatrznie trzymał oszczędności życia i teraz może sobie jedynie wypłacać po 300 euro dziennie z banku, czekając na ostateczne rozstrzygnięcie, ile rząd mu zabierze pieniędzy z konta.

Czy jego problem rozwiązałaby na przykład dywersyfikacja w postaci zakupu akcji na giełdzie cypryjskiej?


W żadnym wypadku - na dodatek jeszcze ostatecznej rzezi nie było, bo giełda od wielu dni jest zamknięta.

Oczywiście zawsze można zażartować, że kupiłby sobie akcje Monnari na początku roku w Polsce (zysk prawie 190 proc.), czy  pompowany przez władze japoński Nikkei (19 proc.YTD), ale czy naprawdę ktoś wierzy, że emeryt posiada wiedzę połączoną z łutem szczęścia umożliwiającą sprawną  nawigację po rynkach kapitałowych całego świata?

Co najwyżej mógł dać się namówić w okienku banku na fundusz akcji/ zrównoważony inwestujący na Cyprze, ze skutkiem widocznym powyżej.

Sam Demetriou żałuje, że nie zbudował domu (ten milion dolców to jakoś wydaje się mi za mało na dom i wygodne życie z odsetek). Jednak czy dałby mu on regularny dochód? Może, gdyby na przykład wynajmował jego część turystom? Nie wiem, ale to też nie jest rozwiązanie.

Na pewno byłoby nim ulokowanie części środków w złoto:


Zbliżony wynik (przy większej zmienności) przyniosłoby srebro:


Jednak w obydwu przypadkach nie jest już aż tak ważna stopa zwrotu (która ostatnio w przypadku metali szlachetnych nie zachwyca), lecz sam fakt, że kapitał byłby zachowany w całości, co w dzisiejszych czasach okazuje się nie takie łatwe (z tym złotem też może być różnie - zawsze może się trafić taki racjonalizator jak Roosevelt).

Dlatego wbrew specjalistom od fiat money od początku istnienia bloga optowałem za zakupem srebra/złota, choć po przekroczeniu poziomu 4000 zł za uncję złota (aktualna cena >5200 zł) wyraźnie zaznaczyłem, że sam kończę z zakupami ze względu na duże ryzyko końca ruchu w górę.

Natomiast w obliczu możliwego dalszego przewracania się kostek europejskiego domina (kto następny: Luksemburg? Malta? Słowenia?) zaczynam podejrzewać, że złoto może znowu zwiększyć przewagę nad polskimi indeksami giełdowymi (w horyzoncie kilkuletnim):


Wśród wielu możliwych przyczyn odwrócenia się sentymentu na GPW równo z początkiem tego roku (WIG20 stracił już ponad 8 proc.) przychodzi mi do głowy pomysł z rozmontowaniem OFE i przelaniem ich środków do ZUS-u czy innej genialnej instytucji państwowej (Inwestycje Polskie? dokapitalizowanie bankrutów, takich jak LOT czy budowlanka?):


Skasowanie OFE oznaczałoby zarówno podaż akcji obecnie wartych niespełna 100 mld zł, ale także brak popytu generowanego przez ich regularne zakupy. Dla inwestorów giełdowych byłaby to bardzo zła wiadomość (dla emerytów pewnie bez znaczenia - system OFE jest wadliwy z założenia i od początku było wiadomo, że chodzi głównie o grubą kasę dla wielkich instytucji finansowych, skoro nikt nie przejmował się takim drobiazgiem, jak ustalenie, kto i na jakich zasadach będzie wypłacał przyszłe emerytury).

Na pewno nikt rozsądny już nie liczy na godziwą emeryturę z ZUS-u czy OFE. Ba, zastanawiamy się czy obie instytucje w ogóle przetrwają. Dlatego każdy z nas musi stać się inwestorem (także dzięki szalonemu Benowi) budującym kapitał na czarną godzinę i na dodatek ostatnie wydarzenia pokazują, że zatrzymanie się na etapie lokat i kont bankowych może być ślepą uliczką.

No i widać wyraźnie, że ważne, aby też żyć tu i teraz, a nie odkładać wszystko na później, ponieważ pewnego dnia możemy się obudzić zaszokowani tak, jak Demetriou, że kilkadziesiąt lat ciężkiej pracy i oszczędzania poszło na marne...