Polska jest takim pięknym krajem, w którym opłaty interchange są najwyższe w Europie, co sprawia że sklepikarze i restauratorzy często krzywią się na widok plastiku.
W końcu z czego się cieszyć, jak bank zabiera haracz w wysokości 1,6-3 procent transakcji?
Te wysokie opłaty stały się solą w oku NBP (polecam ciekawy raport na temat "interchange fee") i już miało dojść do ich obniżenia, ale zaczął marudzić MasterCard i sprawa zaczynała przysychać.
Patrząc od drugiej strony - klienci są zachęcani licznymi promocjami do korzystania z kart i w sumie gotówka staje się niemodna. Ba, w strefach kibica w czasie Euro 2012 była wręcz bezużyteczna.
Dlatego - szczerze mówiąc, teoretycznie podoba mi się pomysł zmiany ustawy o usługach płatniczych, aby narzuconą sprzedawcy opłatę (albo jej znaczną część) przerzucić na płacącego kartą.
Tak czy inaczej teraz ta opłata jest ukryta w cenie, a w nowej wersji płacący gotówką bez targowania mógłby zapłacić mniej.
Oczywiście, ani banki, ani organizacje płatnicze łatwo się nie poddadzą i będą ostro lobbować przeciw zmianom. Zresztą popatrzcie na to:
Poza tym mielibyśmy ładną łamigłówkę - wybrać kasę z bankomatu i płacić gotówką, czy kartą po doliczeniu opłaty, ale zyskując na programie lojalnościowym?
Jednak podejrzewam, że to byłaby po prostu okazja dla sprzedawców, aby podnieść ceny i tyle z tego byłoby dobrego.