W wywiadzie dla Motley Fool profesor Robert Shiller stwierdza, że tak naprawdę inwestowanie w domy i mieszkania to kiepski pomysł, o czym świadczy fakt, że w stuleciu liczonym od 1890 do 1990 roku stopa zwrotu oscylowała w okolicach inflacji. Dopiero późniejsza bańka spekulacyjna, która pękła kilka lat temu nieco wypaczyła ten obraz, ale nic nie wskazuje, że w kolejnych latach nie mielibyśmy wrócić do poprzedniego schematu.
Nie jestem zdziwiony, gdy słyszę narzekania znajomej, której nie udaje się sprzedać kawalerki (żyje cenami sprzed pięciu lat), ale czy Shiller nieco nie przesadza?
Mówi on mniej więcej tak: Nie ma gwarancji, że ceny domów pójdą do góry. Myślę, że żyjemy iluzją w tej kwestii i na jej podstawie stworzyliśmy bańkę spekulacyjną. (...) Musimy wrócić do dawnego myślenia, kiedy uważano domy i mieszkania (housing) za taniejące aktywa, wychodzące z mody i na dodatek ostatecznie znajdujące się w złym miejscu. Ludzie będą chcieli mieszkać gdzie indziej, więc nie ma tu automatycznego zysku kapitałowego.
Co prawda Shiller odnosi się do rynku amerykańskiego, jednak - według mnie, prawda pozostaje dość uniwersalna i zamiast igrać z ogniem i wikłać się w schemat Kiyosakiego (fakt, że przez jakiś czas działał i dał zarobić -niestety, czas przeszły) w kupowanie mieszkań na kredyt spłacany przez lokatorów, zdecydowanie większy potencjał znajdziesz w ziemi (potencjał nie równa się gwarantowany zysk).
Shiller przywołuje przykład Jerzego Waszyngtona, który dorobił się na spekulacji ziemią, nie domami.
Jak zawsze - wszystko zależy od lokalizacji i przyda się trochę szczęścia/koneksji.
Przy mieszkaniu dochodzi sporo kłopotów, a w Polsce jeszcze kiepskie prawo głównie chroniące nieuczciwych lokatorów.
Dlatego nie zostanę kamienicznikiem w naszym pięknym kraju, ale temat ziemi pozostaje wciąż otwarty i część kapitału będę w nią nadal lokował.
Zresztą w polskich realiach mało kto może sobie pozwolić na własne mieszkanie/dom bez kredytu, a co dopiero mówić o kolejnych jako typowych inwestycjach (pomijam ten schemat z lewarem działający w czasie spekulacji kilka lat temu). Dlatego model poszukiwania atrakcyjnej ziemi z wysokim potencjałem zysku wydaje się znacznie ciekawszy dla osób nawet z nieco mniejszym kapitałem, rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych..