Niedawno na blogu zakończyły się dwie dość duże ankiety (dziękuję wszystkim za głosowanie), z których wyłania się syntetyczny portret Czytelnika bloga- jest nim z reguły młody mężczyzna, który szuka inwestycji ze stopą zwrotu minimum 10% rocznie.
Jak to wyglądało w szczegółach?
Stopa zwrotu zawsze jest tematem dość ryzykownym, ponieważ nie da się łatwo o niej czegokolwiek napisać - na przykład powinniśmy zacząć od jej urealnienia, czyli oczyścić ją z inflacji. Myślę, że wynik inflacja + premia 3-5 punktów procentowych stanowi pierwszy próg satysfakcji.
No i łatwo zorientować się, że skoro oficjalna inflacja r/r wyniosła według ostatniego odczytu 4,5% stale rosnąc, trudno o wielki entuzjazm nawet przy najlepszych obecnie dostępnych lokatach na rynku (na przykład przedłużona do poniedziałku 23 maja promocja Lokaty Wspólnej w Getin Online da maksymalnie 5,63% netto).
Inaczej mówiąc, lokaty są dobre do budowy funduszu awaryjnego czy zbierania na wkład własny kredytu hipotecznego, albo przydają się w przypadku osób z wysokimi dochodami. Przykładowo - lekarz zarabiający kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie właściwie nie musi za bardzo polować na wysokie stopy zwrotu, tylko wystarczy mu wpłacanie większości środków do banku na lokaty i konta oszczędnościowe z ewentualną dywersyfikacją na przykład w złoto czy ziemię/nieruchomości.
W innym przypadku trzeba podjąć ryzyko i najwyższe stopy zwrotu przynosi własny biznes oraz podnoszenie kwalifikacji zawodowych. Taka jest prawda, której nie chcą słyszeć grający na lewarze z paroma/paronastoma tysiącami w portfelu.
Owszem, znajdzie się garstka, która zrobi z kilku-kilkudziesięciu tysięcy miliony przez sam trading/inwestowanie, ale szanse są niewielkie. Warto próbować, ale też twardo stąpać po ziemi i mieć wyjście awaryjne, jeśli dolar/ropa/akcje pójdą w inną stronę niż obstawialiśmy.