Przypomniał mi się, kiedy patrzę na galopujące ceny i rosnącą inflację. Również mieliśmy do czynienia ze środowiskiem inflacyjnym, ale wtedy głównym motorem podwyżek stał się tak zwany "szok naftowy", kiedy kraje OPEC doszły do słusznego wniosku, że popyt na ropę jest na tyle sztywny, że bez problemu mogą podnieść ceny.
Tym razem cen nie ciągną żadni mityczni spekulanci, ale przede wszystkim Bank Rezerwy Federalnej pompujący setki miliardów dolarów rzekomo na ratunek Ameryce i światu.
Zobaczymy co z tego wyniknie, ale wróćmy teraz do Goulda. Sformułował on kiedyś hipotezę, która przez dłuższy czas nieźle działała: "three steps and a stumble", czyli trzy kroki i potknięcie.
Chodziło o to, że po trzech istotnych podwyżkach stóp procentowych rynek giełdowy dostawał wyraźniej zadyszki.
Na razie nie było jeszcze w USA żadnej, więc i S&P 500 bije rekordy bez problemu:
U nas jedna mała już pojawiła się, a kolejna będzie zapewne w marcu i to spora z powodu skoku inflacji do 3,8%. Czyżby nasz "wiguś" szykował się do wiosennego potknięcia? Może to jest powodem jego słabości?