Co w niej rewolucyjnego?
Rewolucyjnego, to chyba za dużo powiedziane.
Na początku zauważmy, że w ramach promocji możemy kartę otrzymać na zawsze za darmo. Dodatkowy bonus to możliwość płacenia przelewem z karty za comiesięczne rachunki, typu czynsz czy energia elektryczna. Grace period wynosi 54 dni.
No i teraz pojawia się coś ciekawego. Zbieramy punkty za każdą płatność kartą, a nie jedynie w wybranych placówkach. Za każde wydane 5 zł dostaniemy punkt, a u partnerów programu dwa punkty.
Dodatkowo na starcie zyskujemy 1000 punktów, które można wymienić na przykład na doładowanie w Play Fresh za 40 zł, albo na dwa bilety do Multikina (i zostanie jeszcze 100 punktów).
Sam program jest według mnie dość ubogi, a zbieranie punktów będzie bardzo żmudne. Na przykład, żeby otrzymać zwrot żywej gotówki w wysokości 50 złotych, trzeba wcześniej wydać aż 10 000 PLNów.
Inaczej mówiąc, według mnie kartę warto wziąć w promocji za darmo, pójść do kina czy doładować telefon, płacić nią bieżące rachunki i właściwie nie wyciągać z szuflady, dopóki Citi i MasterCard nie zaproponują lepszych nagród.
MasterCard World jest pozycjonowana na kartę dla ludzi zamożniejszych, więc możliwe, że przy składaniu wniosku większość zostanie odrzucona ze względu na zbyt niskie dochody.
Do codziennego użytku lepiej wykorzystać zwykłą debetówkę z Millennium (zwrot 3% gotówki do 50 zł miesięcznie) oraz karty kredytowe z prawdziwym cashbackiem, czyli z tego samego Millenium Impresja (5% do 760 zł rocznie). Jeśli masz odpowiednie środki czy dochody, zainteresuj się też kartą kredytową oferowaną przez Toyota Bank (zwrot od 1 do 4%).
Oprócz tego przypominam o mBanku. Oscylator nadal działa i na dodatek powiększa zdolność kredytową w systemie mBanku.