sobota, 22 maja 2010

Rynek NewConnect nadaje się do „kup i trzymaj”

Marzeniem każdego inwestora jest wrzucenie 10 000 zł do czarnej skrzyneczki z napisem „kasa” i wyjęcie z niej po roku 13 000 zł, albo jeszcze lepiej 15 000 zł.

Wiadomo, że nie ma czegoś takiego, ale skoro istnieje popyt na taki produkt, pojawiła się podaż magików, począwszy od Berniego Madoffa, skończywszy na akwizytorach funduszy czy innych butików inwestycyjnych zawsze gotowych pokazać nam jakiś stosowny wykresik.

Niestety w realnym świecie trafiają się takie lata jak 2008, w którym WIG stracił połowę swojej wartości. Teraz niby mamy kilkanaście miesięcy odbicia (stojącego pod znakiem zapytania), a jednak aby wrócić do poziomu z Sylwestra 2007 WIG musiałby jeszcze podskoczyć o … 40%.


Czy w takim razie strategia „kup i trzymaj” jest do końca skompromitowana, o czym zaświadcza rynek japoński?


Według mnie nigdy nie była zbyt dobra i zawsze trzeba kontrolować ryzyko. W końcu Nikkei w grudniu 1989 roku wynosił niespełna 39 000 pkt, a wczoraj nieco poniżej 10 000 pkt. Na zasadzie prostej analogii można sobie wyobrazić, że na przykład WIG, który zamknął się w piątek na 39 580,6 pkt podąży podobną drogą i w 2030 roku ujrzymy też 10 000 pkt. Kto wie?

Szansa jest mała, ale w końcu mieliśmy stać się drugą Japonią …

W każdym bądź razie trzeba pilnować strat za pomocą SL lub regulując wielkość pozycji (albo jednym i drugim na raz).

A skąd wytrzasnąłem ten tytułowy NewConnect?

Moim zdaniem świetnie spełnia on reguły zyskownych zakładów bukmacherskich z możliwym do uzyskania korzystnym współczynnikiem Kelly’ego (trzeba jednak uważać na dużą dodatnią korelację między poszczególnymi akcjami).

Niemalże zerowa płynność zachęca do potraktowania tych inwestycji jako idealny cel dla miłośników czarnych skrzynek.

Nikomu nie zaproponowałbym jak Adam Ruciński ulokowania 50% portfela w tym segmencie rynku, ale te 2-10% czemu nie?

Szczególnie osobom, które chcą zdywersyfikować portfel.

Jeżeli spółka zarabia powiedzmy milion złotych, czy da się z tego zrobić 10 albo 100? W perspektywie wielu lat na pewno tak. Podobnie może wzrosnąć wartość akcji.

A PGE z 3,5 mld zł da radę skoczyć do choćby 10?

Z tym entuzjazmem nie przesadzałbym, ponieważ bardzo dużo z tych 126. firemek z NC ma tylko ładne plany, a czasem i one są bardziej z gatunku satyry.

W pierwszym półroczu wrzuciłem akcje Digitial Avenue, a kolejną spółkę z NC planuję dobrać gdzieś między lipcem, a grudniem. Będę zadowolony jeśli jedna na trzy –cztery odniesie sukces i zrekompensuje straty na pozostałych, przynosząc dodatkową premię za ryzyko.