W końcu jednym z głównych aktywów Brytyjczyków jest londyńskie City, które rządzi i dzieli na rynkach europejskich (u nas też). Z czasem jego rola ma rzekomo zostać zmarginalizowana, a do głosu dojdą ludzie wytwarzający realne produkty i oferujący wymierne usługi.
Mniej więcej takie przesłanie pamiętamy z innego nagrania Jima Rogersa, czyli „what you should do, become a farmer.”
Możliwe, że Rogers ma rację, ale zauważmy, że jest on żywo zainteresowany zwyżką cen surowców i towarów, bo handluje usługami i produktami z nimi związanymi (cała grupa skupiona wokół The Rogers International Commodity Index).
Poza tym, kto posłuchał Rogersa wiosną i zapakował się na przykład w pszenicę pojechał ostro w dół (tu na wykresie dodatkowy efekt silniejszego złotego):
No właśnie i może dopiero teraz warto zastanowić się nad pszenicą i certyfikatami dostępnymi na GPW oznaczonymi symbolem RCWHTAOPEN? Cena tego zboża spadła już mocno, a złoty tez wydaje się już na tyle silny, że bardzo wiele nie powinien rosnąć wobec euro i dolara (to moja osobiste zdanie).
Certyfikaty są bez dźwigni w przeciwieństwie do pszenicy oferowanej przez platformy brokerów Forex, czyli można inwestować niewielkie kwoty i niewiele ryzykować. Z drugiej strony ograniczamy swój zysk.
Teoretycznie opierają się one o kursy najbliższej serii kontraktów na giełdzie CBOT (a właściwie teraz CME) w Chicago, ale bezpośrednio animator raczej przelicza notowania certyfikatów w euro z Wiednia:
I tu jest pierwszy minus, czyli zależność od animatora. Jak im się coś popsuje, albo znudzi, zostawią nas na lodzie z elektronicznym zapisem.
Kolejna wada to trend spadkowy pszenicy. Taka jazda pod prąd wymaga albo bardzo dobrej wiedzy fundamentalnej, której mi brak w tym zakresie poza jakimiś niezwykle podstawowymi wiadomościami jak te, albo długiego horyzontu.
Teoretycznie wszystko wskazuje na hossę inflacyjną i rosnący popyt na zboża.
Jednak różnie bywa i na przykład w latach trzydziestych ubiegłego wieku Polska ucierpiała na kryzysie jeszcze więcej od innych krajów właśnie z powodu dramatu rolników, którzy nie mogli sprzedać swoich produktów za godziwą cenę, chociaż wtedy nie ratowano świata masowym dodrukiem pieniądza (Roosevelt zadowlił się konfiskatą złota).
Po przeanalizowaniu tych wszystkich informacji wychodzi mi, że ewentualnie kupię sobie 100 certyfikatów w przyszłym tygodniu i będę czekał na jakiś zarobek, albo udawał, że o nich nie pamiętam. Tym samym dołączę do dedka, który podsunął mi temat na dziś.