Teraz od strony finansowej jestem wyluzowany i bardziej martwi mnie na przykład, jak zniesie to całe zamieszanie mój pies.
Polecam ten stan i mam nadzieję, że wielu Czytelników już znalazło się na tym etapie.
Natomiast z czasem nieco zmieniło mi się podejście do "wolności finansowej".
Definiuję ją jako stan, w którym nie musisz pracować zarobkowo, ani nie zależysz finansowo od kogokolwiek i równocześnie prowadzisz swój ulubiony styl życia. Więcej na ten temat tutaj (wymagany angielski).
fot. David Simmonds |
Sam od lat nie pracuję na etacie i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał, ale wiem, że obojętnie, jaką będę dysponował sumą pieniędzy, zawsze będę interesował się rynkami kapitałowymi i inwestowaniem.
U mnie jest pewnie trochę tak, jak w tym dowcipie:
Spotyka się dwóch inwestorów giełdowych i jeden pyta drugiego:
- Co byś zrobił, gdybyś wygrał miliony w Lotto?
- Jak to co? Grałbym dalej, póki kasy by mi starczyło.
Owszem, zachodzą u mnie jakieś zmiany. Na przykład przed trzydziestką śmiałem się z ludzi zakładających lokaty czy kupujących obligacje skarbowe, a teraz sam do nich należę.
Jednak jestem przekonany, że giełda i inwestowanie na rynkach kapitałowych pozostaną ze mną na zawsze.
Lubię też pisać bloga. Staram się rzadko wstawiać reklamy i wolę programy partnerskie, w których sam decyduję, co jest moim zdaniem przydatnym produktem finansowym dla Czytelników i na czym również trochę zarobię. Przykładowo - obecnie możecie zyskać do 400 zł za założenie darmowej karty kredytowej Citi Simplicity.
W Polsce zapewne więcej osób kręcą nieruchomości, dyskusje o kupowaniu mieszkań na wynajem itd. I to doskonale rozumiem, choć nie widzę się w roli kamienicznika (dlatego zainwestowałem w ziemię/działki budowlane). Co kto lubi.
Generalnie opłaca się dywersyfikować źródła przychodów, także przyszłych. Dlatego nie przemawia do mnie w stu procentach popularna idea rozpuszczonych wieloletnią hossą w USA, aby oszczędzać i inwestować nadwyżki finansowe głównie w tanie, pasywne fundusze indeksowe uzupełniane przez bezpieczne instrumenty (u nas lokaty, konta oszczędnościowe czy obligacje skarbowe).
Owszem za jakąś część kapitału tak, ale równocześnie nalezy posiadać plan B (na przykład własny biznes), C (nieruchomości) czy D (inwestycje alternatywne).
No i warto zdobyć jakiś fach/umiejętność pozwalającą na powrót na rynek pracy w awaryjnej sytuacji.
Poza tym świat ciągle ewoluuje i zmienia się. Ciężko dokładnie powiedzieć, jak będzie wyglądać za 10, 20 czy 30 lat. Wiele założeń, w tym również moja i Twoja magiczna liczba, może okazać się błędnymi.
Dlatego z czasem zrozumiałem, że dla mnie wolność finansowa to droga, którą wędruję, a niekoniecznie cel zamknięty w konkretnej liczbie.
A jakie jest Wasze zdanie? Zapraszam do komentarzy.