Trwają obchody rocznicy i związane z nią uroczystości i debaty. Trudno jednak mówić o radosnej atmosferze. Owszem, polska giełda dokonała wielkiego przeskoku technologicznego i jakościowego, ale coś poszło bardzo nie tak, skoro GPW stała się skansenem dla garstki hobbystów takich jak ja.
Doskonale stan rynku obrazują wyniki finansowe domów maklerskich - przynoszą one straty z podstawowej działalności, a zarabiają z pobocznej, głównie z forex-u.
Dlatego będą one na pewno silniej promować forex. Tu skupią się ich działania marketingowe, a magia szybkich i wielkich zysków przyciągnie kolejne rzesze młodych i naiwnych.
Nie chcę teraz oceniać całego rynku FX i iść łatwą ścieżką uznając go za czyste zło, co czasem jest uzasadnione, a czasem nie.
Jednak nie da się ukryć, że forex jest rynkiem wybitnie spekulacyjnym i nie nadaje się do pasywnego inwestowania. Tu giełda posiada zdecydowaną przewagę.
Tymczasem inwestorzy indywidualni odwrócili się od giełdy:
źródło: GPW |
Wtedy motorem napędowym były prywatyzacje dużych, atrakcyjnych spółek, takich jak PZU - cóż to były za emocje.
Punktem zwrotnym stał się pierwszy rozbiór OFE. Od 1 maja 2011 r. składka na OFE spadła z 7,3% do zaledwie 2,3% podstawy wynagrodzenia.
Kliknij, aby powiększyć wykres |
Co więcej, w związku z działaniem tak zwanego "suwaka" OFE stały się na dobre stroną podażową na GPW.
Kto w takim razie kupuje?
Przede wszystkim zagranica odpowiadająca za ponad połowę obrotów na głównym parkiecie akcyjnym.
Takie pomysły jak podatek bankowy, łączenie kopalń z energetyką itd. wystawiają na ciężką próbę cierpliwość zagranicznych inwestorów. W końcu mogą oni nie wytrzymać i zgaszą światło przy Książęcej przy głośnym aplauzie krajowej publiki.