piątek, 21 listopada 2014

Ruszył zabójczy suwak bezpieczeństwa. Giełda...

Zbigniew Derdziuk, prezes ZUS poinformował, że w ubiegłym tygodniu w ramach tak zwanego suwaka bezpieczeństwa OFE przelały do ZUS 3,3 mld zł.
Zbigniew Derdziuk
Mechanizm suwaka polega na tym, że na 10 lat przed przejściem na emeryturę danego członka OFE zaczyna stopniowo przenosić jego środki do ZUS, który ostatecznie będzie wypłacał emeryturę. Inaczej mówiąc - OFE upłynniają realne aktywa, aby zamieniono je później na zapis na subkoncie w ZUS (takie wirtualne ZUS-coiny). Jak wiemy, ten ostatni wykazuje stale rosnące potrzeby i wydaje wszystkie środki na bieżąco. Co gorsza, tyka bomba demograficzna zmuszająca władze do podejmowania doraźnych środków w postaci przesuwania wieku emerytalnego, co dzieje się przy zaskakująco biernej postawie społeczeństwa - kiedyś wystarczała podwyżka cen kilku artykułów spożywczych, aby wybuchały masowe protesty i strajki.

A dlaczego ten suwak jest zabójczy i dla kogo?

W tym roku szacowana kwota wszystkich przelewów nawet przekraczała 4 mld zł, a OFE deklarowały gotowość na taki scenariusz, głównie dzięki dywidendom wypłacanym im przez spółki giełdowe.

Gdyby to było wydarzenie jednorazowe, nie uznałbym go za większy problem.

Jednak suwak bezpieczeństwa będzie latami regularnie wysysał kapitał z GPW.

Przypomnę, że w wyniku "reformy" z kont przyszłych emerytów nie tylko wyparowały warte ponad 150 mld zł obligacje skarbowe, ale przy okazji pozbyto się także większości członków OFE. Na placu boju pozostały tylko 2 564 072 osoby, czyli 15,4 proc. uprawnionych.

Oczywiście do OFE będą napływały też nowe składki, ale suwak jest bezlitosny i według różnych szacunków coroczna kwota "haraczu" dla ZUS będzie stale rosła.

Według symulacji podanej przez NIK w sierpniu tego roku przy założeniu 20 proc. osób płacących składkę w OFE (teraz jest tylko 15,4, czyli należałoby poniższe kwoty nieco zredukować) prognozy są następujące:


Do tej pory OFE stabilizowały kursy akcji na GPW stanowiąc stronę popytową. Teraz zaczynają sprzedawać. Na dodatek od niedawna fundusze mogą zarówno kupować więcej za granicą, jak też z czasem zmniejszyć ogólne zaangażowanie w akcje.

Główny ekonomista rynków wschodzących w banku Nomura Petter Attard Montalto szacuje, że z warszawskiej giełdy odpłynęło w tym roku aż 10 mld zł.

Nie pomaga też strategiczne uznanie przez zarząd giełdy indeksu WIG20 jako kluczowego wskaźnika dla GPW. Tak, jest on bardzo wygodny jako benchmark dla TFI. Jednak odejmowanie od niego dywidend sprawia, że nawet tak fachowy periodyk jak "Barron's" dał się wyprowadzić w pole porównując zachowanie naszej giełdy do rynków zagranicznych.

Craig Mellow zauważa, że w ostatnich trzech latach WIG20 praktycznie stoi w miejscu, podczas gdy akcje europejskie reprezentowane przez Euro Stoxx 50 zyskały 35 procent, a amerykański S&P 500 jeszcze więcej.

Tymczasem problem tkwi w tym, że powinniśmy porównywać jabłka do jabłek, a nie pomarańczy, czyli bardziej reprezentatywny dla polskiego rynku jest uwzględniający dywidendy indeks WIG20 Total Return lub szeroki WIG. W ostatnich trzech latach osiągnęły one odpowiednio 30 oraz 38,6% zysku. Zresztą w tym roku  Euro Stoxx 50 i WIG pokazują niemal identyczne, dość mizerne stopy zwrotu oscylujące w okolicy trzech procent na plusie.

Zatem wcale nie jest aż tak tragicznie, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka.

Pozostaje nierozstrzygnięty problem z OFE. Kto przejmie ich rolę odbierającego towar?

Indywidualni inwestorzy uciekają z GPW, obroty zamierają, a zagranica ignoruje Warszawę. Tak, Polska to świetne miejsce do postawienia jakiejś montowni z tanią siłą roboczą, albo otwarcia niedrogiego centrum usług biznesowych dla zagranicznych firm, w którym można za nieduże pieniądze zatrudnić ambitnych absolwentów naszych uczelni - Wiecie, rozumiecie, płacimy wam mało, ale pracujecie dla prestiżowej korporacji i zbieracie cenne doświadczenie oraz budujecie CV.

Za to GPW jest obecnie po prostu niemodna na Zachodzie.

Nie wiem, kiedy to się zmieni. Natomiast nagromadzenie tak wielu negatywnych opinii o naszym rynku i jego mizernych perspektywach może oznaczać, że tak naprawdę akurat teraz mamy całkiem niezły moment do zakupów akcji. 

W końcu z gospodarki wciąż płyną całkiem niezłe dane, płace w przedsiębiorstwach rosną, a prezes NBP dopiero co wczoraj oświadczył, że widzi miejsce do dalszych obniżek stóp procentowych. Co więcej, wzorem Amerykanów ECB chce pobudzać gospodarkę w podobny sposób przez europejską wersję QE - taniego pieniądza nie zabraknie.

Z ciekawostek przypomnę już kilkakrotnie opisywany na blogu tak zwany "efekt Halloween" polegający na tym, że generalnie akcje zachowują się najlepiej w okresie listopad - kwiecień, a słabiej od maja do października.

Stopy zwrotu z indeksu WIG
Spółki pokazały już raporty kwartalne - nie pozostaje nic innego tylko je analizować i badać wykresy (z tych, które posiadam, próbuje wybić się Comperia - na razie słabe obroty, czyli brakuje wiarygodności ruchu).

W sumie WIG broni poziomu 50 tys. pkt i czekamy na jakiś bardziej zdecydowany ruch.

Kliknij, aby powiększyć
Oby do góry.