niedziela, 4 maja 2014

Sędziwy profesor "zainwestował" w WGI, Finroyal i Amber Gold. Stracił wszystko. Kto winien?

W lipcu profesor Szymon Pilecki skończy 89 lat. Martwi się, że nie stać go na zakup aparatu słuchowego, który kosztuje 10 tys. zł, a pogłębiająca się głuchota utrudnia mu codzienne życie inwalidy pierwszej grupy. Jego frustrację potęguje fakt, że jeszcze niedawno był zamożnym emerytem, z dużym dorobkiem naukowym w dziedzinie lotnictwa.
Money Plane?
Jak podaje "Rzeczpospolita", profesor wraz z żoną stracili praktycznie wszystkie oszczędności, pechowo "inwestując" środki w podejrzanych przedsięwzięciach - po kolei: 68 tys. zł  w WGI (odzyskali z systemu rekompensat KDPW 47,6 tys. zł), Finroyal 155,3 tys. zł i 12,8 tys. euro oraz Amber Gold 110 tys. zł.

Razem wychodzi ponad 300 tys. złotych.


W każdym przypadku Pileckich kusiła wizja wysokich zysków:


Te 13 procent nie jest przypadkowe - Madoff na swoje 12 procent naciągnął klientów na miliardy dolarów.

Dziś profesor ma żal do państwa, że nie zareagowało w porę i śle listy do władz, między innymi Prezydenta RP i ministerstwa sprawiedliwości:

Będziemy bardzo wdzięczni Szanownemu Panu Ministrowi za pomoc w odzyskaniu strat powstałych nie na skutek działań wojennych, powodzi czy trzęsienia ziemi – stało się tak tylko dlatego, że instytucje państwowe zobowiązane zapewnić bezpieczeństwo finansowe obywateli, nie są wystarczająco skuteczne. Istniejący w Polsce system prawny nie chroni pokrzywdzonych przed przestępczą działalnością złoczyńców, czego skutkiem są straty tysięcy pokrzywdzonych liczone w setkach milionów złotych i bezkarność oszustów".

Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się prosta - starszych ludzi zgubiła chciwość i brak wiedzy. Zresztą - czy w przypadku zarobku chcieliby się dzielić pieniędzmi z którymkolwiek ministrem?

Sam również tu na blogu ostrzegałem przed oszustami na wiele kwartałów przed wybuchem afery:


Jeśli wierzysz w takie bajki, jak ta sprzedawana przez Amber Gold, jesteś idealnym celem polujących na jelenie i czas się obudzić, zanim stracisz pieniądze.

Zapewne w otoczeniu państwa Pileckich nie brakowało podobnych głosów i o ile w przypadku WGI można zrozumieć błąd (licencjonowany podmiot firmowany znanymi nazwiskami), to wejście w Finroyal i Amber Gold, czyli spółki które szybko trafiły na listę ostrzeżeń publicznych KNF, oznaczało skrajną nieodpowiedzialność. Ale nie tylko.

Celem sprzedawców magicznych kołder, garnków i innych cudów-wianków są zwykle starsi ludzie, którzy maja jakoś wyjątkowo słaby dar do wykrywania potencjalnych naciągaczy. Zapewne w dużej mierze wynika to z faktu, że w czasach ich aktywności zawodowej nikt nawet nie ośmieliłby się otworzyć parabanku i wabić wysokooprocentowanymi "lokatami" oferowanymi w placówkach umiejscowionych w centrach dużych miast.

Poza tym emeryci posiadają bardzo duże braki w najbardziej elementarnej wiedzy o finansach i rynkach kapitałowych, której przecież nie przekazywano im ani w szkole, ani na żadnej polskiej uczelni.

Teraz z tym też nie jest najlepiej i między innymi dlatego tak chętnie współprowadzę projekt "Elementarz Inwestora".

W sumie trudno jakimkolwiek dekretem zabronić działalności oszustom. Oni byli, są i będą, a naszą główną bronią powinien być zdrowy rozsądek, dobrze jeśli poparty konkretną wiedzą. 

Natomiast niepokoi coś innego - pieniądze wyłudzone od ludzi jakoś dziwnym trafem rozpłynęły się w powietrzu, a jedynym aferzystą siedzącym w więzieniu we wspominanych dziś trzech przypadkach jest Marcin P. z Amber Goldu. A ile brakuje milionów? Jaka mu wyjdzie "dniówka" za pobyt w więzieniu?

Coś jest nie tak z naszym państwem i w tej kwestii pan Pilecki ma sto procent racji.