fot. Oyvind Hagen/Statoil |
Przez kilkanaście lat działania fundusz urósł do gigantycznych rozmiarów:
stan na 31.12.2013 r. |
A co robi nasza kochana władza? Zamienia i tak skromne realne aktywa emerytów na wirtualne zapisy w ZUS.
Inaczej mówiąc, systemy emerytalne wyglądają mniej więcej tak:
Niejako mimo woli norweski fundusz stał się potężnym graczem globalnym, który może decydować o koniunkturze na poszczególnych rynkach, w konkretnych sektorach i spółkach, także polskich.
Modelowy portfel funduszu zakłada następującą alokację aktywów: 60 procent akcje, 35 procent obligacje oraz 5 procent nieruchomości:
źródło: GPFG |
Hossa na rynku akcji spowodowała, że ich udział w aktywach GPFG przekroczył 64% i dlatego, dążąc do swojego modelowego układu 60/35/5, w IV kwartale zarządzający pozbyli się walorów wartych 150 mld koron. W rezultacie w całym 2013 r. po raz pierwszy w historii fundusz więcej akcji sprzedał niż kupił.
Pozbycie się części akcji wiązało się także z oczekiwaną korektą na giełdach, którą przepowiadał w październiku prezes funduszu Yngwe Slyngstad. Wczoraj powtórzył on swoją opinię w wywiadzie dla "Wall Street Journal", podkreślając, że zwyżki kursów spółek nie są poparte przychodami i przepływami gotówkowymi firm.
Tymczasem w samej Norwegii trwa polityczna debata na temat inwestowania przez GPFG w sektor wydobywczy. Najbardziej radykalna w tym względzie jest Norweska Partia Pracy, która domaga się całkowitego zakazu zakupu akcji spółek węglowych.
Również rządząca koalicja skłania się ku tej opcji i zleciła przygotowanie specjalnego raportu na temat wpływu spółek wydobywczych na środowisko. Jak wylicza "Financial Times", w portfelu GPFG znajdują się akcje spółek sektora warte obecnie 44 mld dolarów, wśród nich największy pakiet Royal Dutch Shell. Ich podaż mogłaby doprowadzić do poważnych spadków.
Yngwe Slyngstad przyznał, że w 2013 r. GPFG pozbył się akcji 27 spółek z sektora.
Wyprzedaż nie ominęła także Polski.
opracowanie własne |
Dla porównania WIG20 za ostatni rok +2,7%, WIG +16,3% (dane za Stooq.pl).
Norwegowie mają górny limit 10 procent kapitału pojedynczej spółki. Tu nie wykorzystali go w żadnym przypadku i prawie wszędzie zmniejszyli swoje zaangażowanie. Ich udział był i jest na tyle nieistotny na polskim rynku, że ważniejsze będą sygnały globalne i info o ewentualnym pozbyciu się akcji Royal Dutch Shell na pewno nie pomogłoby Orlenowi czy Lotosowi.
Natomiast bardzo ciekawe może być zupełnie inne zestawienie spółek, czyli takich, w których Norwegowie zwiększyli swoje zaangażowanie w 2013 roku, albo w których wcześniej byli w ogóle nieobecni.
Oto czołówka, w której Norwegowie mają najwięcej głosów na WZA:
opracowanie własne |
Każdy może wyciągnąć własne wnioski i nie widzę łatwego przełożenia typu - skoro kupowali Skandynawowie, na pewno spółka da zarobić. Prędzej, że dostrzegli w niej z jakiegoś powodu potencjał.
A najciekawsze tropy znajdą się zapewne wśród tych mniejszych.