Do wczorajszego południa atmosfera na warszawskiej giełdzie była dość senna. Wtedy nagle indeks WIG20 lekko wyskoczył w górę - być może gdzieś nastąpił przeciek, że OFE stracą tylko obligacje i rozgrywano scenariusz ulgi.
Jednak po odkryciu kart przez Donalda Tuska nastąpił gwałtowny zwrot wydarzeń:
Zaproponowane rozwiązania w sprawie OFE faworyzujące ZUS oznaczają realny scenariusz stopniowej likwidacji prywatnych funduszy emerytalnych, co uzasadniałem wczoraj w taki sposób:
Moim zdaniem istnieje poważne zagrożenie, że OFE wkrótce znikną z
tej prostej przyczyny, że większość Polaków po prostu ma wszystko w d...
i z automatu przejdzie do ZUS-u.
Na nic zdał się urzędowy optymizm wiceministra finansów Wojciecha Kowalczyka zaprezentowany dzisiejszego ranka -W krótkim i średnim terminie zaproponowany wariant emerytalny będzie pozytywny dla rynków.
Te słowa brzmiały wręcz groteskowo na tle tonących akcji na warszawskiej giełdzie. Dopiero końcówka sesji przyniosła lekką ulgę i niewielkie odbicie. Jednak pozostały bolesne rany:
Wczorajszego ranka wydawało się, ze WIG20 zaatakuje 2400 pkt. Minęło kilkadziesiąt godzin i udało się... obronić 2200 pkt.
Aby jeszcze dolać oliwy do ognia, wczoraj Jarosław Kaczyński zaproponował wprowadzenie nowego... podatku giełdowego (1,5 proc. od transakcji). No to mamy alternatywę...
Dla kontrastu zaledwie tydzień temu polscy inwestorzy giełdowi ankietowani przez SII wykazywali rekordowy optymizm:
źródło: SII
Teraz nastroje zapewne wyglądają zupełnie inaczej i oczywiście możemy się zastanawiać, czy to tylko przesilenie uzasadnione statystyczną słabością września, czy coś poważniejszego.
Nie mam zamiaru zgadywać. Natomiast uważam, że rynek musi poradzić sobie z fundamentalną zmianą i ją odpowiednio ująć w wycenach spółek.
Do tej pory OFE stanowiły ważną stronę popytową na GPW i zgromadziły akcje o wartości ponad 110 mld zł (po dzisiejszej sesji ta wycena spadła bliżej 100 mld zł). Ta liczba jest na tyle abstrakcyjna, że równie dobrze mógłbym podać 100 mld dolarów, albo 200 mld euro.
Dlatego podam, że wszystkie fundusze akcji działające w Polsce posiadają aktywa o wartości 27 mld zł (stan na koniec lipca). Nawet jeśli dorzucimy fundusze mieszane, w których tylko część portfeli stanowią akcje, i ich 20 mld zł, to i tak razem nie są warte nawet połowy tego, co mają OFE.
Tymczasem OFE ze strony popytowej stają się stroną podażową i to nawet, jeśli przetrwają w kadłubkowym kształcie - minister Kosiniak-Kamysz mówił o pozyskaniu 10 mld zł tylko w przyszłym roku na potrzeby tak zwanego mechanizmu suwaka, czyli stopniowego przesuwania środków osób, którym zostało 10 lat do wypłaty emerytury.
Co gorsza, nie znamy dokładnych przepisów, które będą na pewno obiektem przepychanek sejmowych tej jesieni. To nie sprzyja stabilizacji na giełdzie.
Pomijam teraz ważną kwestię przyszłej Twojej emerytury, która obojętnie czy z OFE, czy bez nich, w wariancie państwowym będzie i tak niższa, niż ta otrzymywana przez obecnych emerytów (szacuje się, że nawet mniej niż jej połowę). Albo sobie sam uzbierasz, albo będziesz żył na skraju nędzy - to mówi dziś Państwo.
Powtórzę swój poranny wpis z Facebooka: Przy
okrojeniu składki OFE z początkowych 7,2 do zakładanych obecnie 2,92
proc., warto sobie zdać sprawę, że dla pensji 3000 zł będzie to raptem
niecałe 90 zł miesięcznie. I jeśli ktoś liczy, że wpłacając niecałe 90
czy niech będzie to i 150 zł miesięcznie, po pobraniu przez OFE różnych
opłat, liczy na jakiś sensowny dodatek do emerytury, powinien się szybko
ocknąć.
Natomiast uważam, że trzeba rynkowi dać czas, aby dostosował wyceny akcji do nowych zasad i wątpię, żeby wystarczyło niecałe półtora sesji, aby proces uznać za zakończony.
A szczególnie niebezpiecznie wygląda teraz sektor finansowy oraz spółki, w których akcjonariacie dominują OFE, zwłaszcza ich ulubieńcy wśród średniaków z indeksu mWIG40.
Oczywiście, mogę się mylić i na przykład po dzisiejszej panice inwestorzy zaczną bardzo szybko odbudowywać swoje pozycje, ale czy taki Amerykanin lub Niemiec koniecznie musi ryzykować w Polsce, skoro jego giełda zachowuje się o wiele lepiej?
A nasz krajowy inwestor nie chce słyszeć o akcjach i inwestowaniu, co nie dziwi - w końcu prezes NBP Marek Belka w 2011 roku stwierdził, że giełda to jest kasyno.