Skąd taki odzew?
Steve Forbes, wnuczek założyciela znanego czasopisma, po prostu miażdży polski rząd i jego "reformę" OFE.
Steve Forbes (fot. YouTube) |
Felieton rządzi się swoimi prawami, a Forbes jako naczelny nie musi się specjalnie przejmować cenzurą redakcyjną, więc jedzie lekko po bandzie.
A co dokładnie pisze?
Zaczyna od tego, że Polska wykonała numer godny Argentyny zabierając połowę środków swoich obywateli zgromadzonych na kontach emerytalnych. Wszystkie rządowe obligacje są przymusowo transferowane na konta rządowe (czyli do ZUS-u). A ponieważ obligacje nie znajdują się w rękach inwestorów, rząd może ogłosić zmniejszenie długu o wartość nominalną papierów dłużnych. Sprytny trik - duchy Stalina i Lenina muszą się uśmiechać.
W kolejnym akapicie Forbes, zatwardziały Republikanin, wbija szpilę w Obamę i "dziwi się", że ten ostatni jeszcze nie wpadł na podobny "genialny" pomysł - jakieś sygnały o próbach ograniczenia ulg dla oszczędzających na emeryturę już się pojawiały w tym roku.
Następnie przypomina początek budowy nowego systemu emerytalnego w Polsce w 1999 roku, którego integralną częścią stał się rynek kapitałowy i który oznaczał możliwość z korzystania z usług renomowanych, międzynarodowych instytucji finansowych zarządzających portfelami OFE.
W końcu aktywa funduszy urosły do 86 mld dolarów, a rząd jednym prostym ruchem zabiera sobie 37 mld USD. A co z częścią akcyjną?
Jak tłumaczy Forbes, ta będzie skonfiskowana z czasem. Rząd zacznie się dobierać do tych aktywów 10 lat przed przejściem danej osoby na emeryturę. Publicysta podśmiewa się z polskiego rządu, który z pełną powagą mówił o "umiarkowanym i rozsądnym" wariancie reformy. W końcu mógł przecież zabrać wszystko od razu.
Ci, którzy wierzyli w wolny rynek i prawo w Polsce gotują się. Jeden z anonimowych zarządzających funduszami powiedział: - To największa nacjonalizacja w Polsce od 1946 r. (wtedy komuniści dobrali się do majątku Polaków). Ta kradzież łamie konstytucyjne prawo własności.
Tymczasem oficjalne rozumowanie władz jest następujące: chociaż pieniądze na prywatne fundusze emerytalne były pobieranie z pensji pracowników, one nigdy nie należały do nich, ponieważ gdyby prywatne fundusze emerytalne nie istniały, rząd zabrałby te środki do ZUS-u, czyli pracownicy nigdy tych pieniędzy i tak by nie posiadali.
To posunięcie jest poważnym ciosem w wizerunek Polski, która rozwijała się w imponującym stylu. Forbes chwali prywatyzację oraz transformację, która sprawiła, że Warszawa stała się centrum finansowym regionu. Warszawska giełda także lideruje, w dużej mierze dzięki stałemu napływowi kapitału z funduszy emerytalnych. Te ostatnie pomagały również nowym firmom wybierającym się na parkiet.
Forbes ostrzega, że odcięcie OFE od obligacji oznacza większą zależność od kaprysów zagranicznego kapitału, który nie zawsze będzie skłonny patrzeć przychylnym okiem na wyczyny nieodpowiedzialnego rządu.
Dlaczego zatem zdecydowano się na taki krok?
Odpowiedź jest prosta - polityka. Polska gospodarka zwolniła, a doktryna Keynesa mówi, że wydatki rządowe stymulują wzrost gospodarczy, więc wystarczyło "skasować" obligacje, aby znowu można było wydawać dalej bez obawy o przekroczenie limitu 55 proc. PKB.
Forbes zauważa, że "głupota Polski nie jest niczym wyjątkowym" i przypomina Węgry, które również dokonały "reformy" emerytalnej trzy lata temu.
Dorzuca Cypr i tamtejsze banki, które zarekwirowały dużą część depozytów powyżej 100 tys. euro i odnosi się do braków w amerykańskim systemie ubezpieczeń społecznych.
Podsumowuje felieton zdaniem, że sytuacja w Polsce dowodzi istnienia wirusa, który zaraża wiele rządów i który sprawi, ze następny kryzys finansowy będzie znacznie gorszy niż mógłby być w innym przypadku.
Tekst ukaże się w papierowym wydaniu magazynu datowanym na 7 października, 2013 r.
Wypadałoby też przedstawić argumenty drugiej strony. Któż mógłby być bardziej kompetentny niż wiceminister finansów, pełnomocnik rządu ds. informacji i edukacji finansowej, Izabela Leszczyna?
W wywiadzie dla "Wyborczej" mówi ona między innymi tak:
- Wybrałam OFE, bo przyszła do mnie pani akwizytor, koleżanka koleżanki, i powiedziała, że jeśli wybiorę OFE, moja emerytura będzie wysoka. Przekonywała też, że moja córka będzie po mnie dziedziczyła składki, nie powiedziała natomiast nic o ryzyku giełdowym. I się zapisałam. Podobnie zapisywali się inni Polacy. Był to wybór w dużej mierze nieświadomy, pod wpływem obietnic akwizytora.
A jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, rząd je rozwiewa i już zaczyna grzebać w III filarze.