Zapewne większość interesujących się inwestowaniem i giełdą w pewnym momencie pragnie być Warrenem Buffettem, tak jak miliony chłopców marzą o karierze Cristiano Ronaldo.
Zresztą widać tu duże podobieństwo w szansach na końcowy sukces.
Jednak, zamiast śnić o miliardach, może po prostu lepiej skromniej założyć, że warto byłoby poszukać tajemnicy sukcesy Buffetta, aby choćby nieco poprawić swoje wyniki inwestycyjne (w tym roku w portfelu akcyjnym IKE mam ledwie nieco ponad 4% na plusie w tym momencie), odrzucając (przynajmniej na razie) takie elementy jak szczęście (w końcu w Lotto też ludzie wygrywają) lub znajomości (nie każdy dostaje oferty kupna uprzywilejowanych akcji na tak świetnych warunkach czy może sobie ot tak pojechać do interesującej go firmy i pogadać z zarządem).
Takiego ambitnego zadania podjęli się Frazzini, Kabiller i Pedersen w pracy "Buffett's Alpha."
Laikom wypada wyjaśnić, że tytułowy współczynnik alfa to bardziej naukowe określenie ponadnormatywnej stopy zwrotu (więcej podstaw tutaj).
Na początku pracy podkreślono zaskakująco wysoki wskaźnik Sharpe'a dla Berkshire Hathaway (w porównaniu z innymi amerykańskimi akcjami): 0,76.
Sam wskaźnik Sharpe'a nie tłumaczy tak wysokich stóp zwrotu i wskazuje się na regularne stosowanie niedużej dźwigni finansowej na średnim poziomie 1,6 oraz, co istotne, odpowiednio długi okres czasu konsekwentnego stosowania strategii. W końcu Buffett niedawno skończył 82 lata, a więc procent składany działał na przestrzeni wielu lat (na pociechę - nie musiał czekać aż tak długo, aby zostać bogatym.).
Istotne było też, że udało mu się utrzymać kapitał i nie wypadł w żadnym momencie z rynku, ani nie zmienił kariery na inną, tylko pozostał głównie inwestorem.
Zatem mamy tu do czynienia z umiejętnym zarządzaniem ryzyka.
Pozostaje jednak kluczowe pytanie w jaki sposób Buffett dobiera(-ł) do portfela akcje, aby osiągnąć taki wynik?
W pracy zidentyfikowano trzy czynniki:
1. akcje muszą być "bezpieczne" (niska zmienność, niska beta)
2. akcje powinny być "tanie" (inwestowanie w wartość, niski współczynnik cena/wartość księgowa)
3. akcje są o "wysokiej jakości" (spółki prowadzą stabilny, zyskowny biznes i wypłacają regularnie solidne dywidendy)
Jak widać, filozofia Buffetta nie jest aż tak strasznie skomplikowana i sprawdzają się słowa Buffetta z 1994 roku:
Ben Graham nauczył mnie 45 lat temu, że w inwestowaniu nie jest konieczne, aby robić nadzwyczajne rzeczy, żeby uzyskać nadzwyczajne rezultaty.
Co ciekawe, zdaniem autorów tajemnica sukcesu Buffetta leży w odpowiednim wyborze spółek do portfela, a nie w ich późniejszym zarządzaniu po ewentualnym przejęciu kontroli.
Nie wiem na ile przydatne będą te spostrzeżenia dla przeciętnego inwestora (przykładowy problem - znacznie mniejszy wybór spółek w Polsce i dużo krótsza ich historia), ale znających angielskich zachęcam do głębszej analizy pracy, ale sam uważam, że każdy inteligentny człowiek znajdzie tam dla siebie coś ciekawego, nawet jeśli niekoniecznie jest fanem inwestowania w wartość akurat w takim wydaniu.