Tim Cook (fot. YouTube)
Ta nieco złośliwa uwaga o księgowym (z całym szacunkiem do zawodu, który z powodu mojego zboczenia inwestycyjnego uważam wbrew ogółowi za całkiem interesujący) nie wzięła się z powietrza.
Cook zaczął od szokującego wynagrodzenia: w ubiegłym roku skasował (głównie w opcjach) aż 378 mln dolarów bijąc na głowę pozostałych prezesów największych firm (następny na liście Ellison z Oracle otrzymał "zaledwie" 76 mln dolarów).
Sam uważam, że w prywatnej firmie polityka płacowa jest jej wewnętrzną sprawą o ile nie otrzymuje wsparcia państwowego (jak na przykład banki w wielu państwach świata).
Jednak po kilku miesiącach rządzenia Cooka nadeszła godzina prawdy: kolejne kwartalne wyniki Apple.
Można się ekscytować sprzedażą 17. mln iPadów itd., ale zwraca uwagę co innego: rozminięcie się z prognozą sprzedaży iPhonów.
Zamiast27,4 28,4 mln sztuk poszło 27 26 mln (głównie stało się tak za sprawą konkurencyjnego Samsunga, światowego lidera pod względem sprzedanych smartfonów), co sprawiło, że wyniki całej firmy są rozczarowaniem dla rynku.
Fot. YouTube
Zamiast
Dopiero po raz drugi od 2003 roku okazały się one gorsze od oczekiwań (a są one baaardzo wyśrubowane - Apple zarobiło przecież aż 8,8 mld dolarów przy przychodach 35 mld dol.).
Na dodatek dyrektor finansowy Peter Oppenheimer przyznał, że kolejny kwartał może być nieco słabszy dla spółki, ponieważ klienci będą wstrzymywali się z zakupami, czekając na iPhone'a 5 (premiera w październiku).
Efekt?
W notowaniach posesyjnych akcje Apple potaniały o 5,5 procent:
Jeżeli teraz spojrzymy na wykres długoterminowy nadgryzionego jabłka, możemy powiedzieć, że trend wzrostowy wciąż trwa a jego zanegowaniem byłoby zejście poniżej bardzo łatwiej do zapamiętania wartości: 500 dolarów za akcję (między innymi poniżej średniej 200 EMA i SMA):
Dlaczego ma to dla nas jakieś znaczenie?
Tak naprawdę nadzieję rynkom akcyjnym dawała ostatnio głównie Ameryka, nie Europa i w tej całej Ameryce Nasdaq jest napędzany właśnie głównie przez takie spółki jak Apple. Jeżeli ta nadzieja zgaśnie, zapewne zgasną i inni (w tym także nasz chwiejący się grajdołek).
Na razie jednak Apple wciąż widzimy powyżej długoterminowych średnich i trzeba zachować urzędowy optymizm, ale z wątpliwościami.
Dlaczego ma to dla nas jakieś znaczenie?
Tak naprawdę nadzieję rynkom akcyjnym dawała ostatnio głównie Ameryka, nie Europa i w tej całej Ameryce Nasdaq jest napędzany właśnie głównie przez takie spółki jak Apple. Jeżeli ta nadzieja zgaśnie, zapewne zgasną i inni (w tym także nasz chwiejący się grajdołek).
Na razie jednak Apple wciąż widzimy powyżej długoterminowych średnich i trzeba zachować urzędowy optymizm, ale z wątpliwościami.