Moja hipoteza brzmi następująco: w związku z końcem za nieco ponad miesiąc lokat z jednodniową kapitalizacją odsetek gwałtownie pogorszy się oprocentowanie lokat (już to się dzieje) i przyzwyczajeni do dobrego oprocentowania będą energicznie szukali alternatyw.
Wielu z oszczędzających sparzyło się kupując jednostki TFI na górce w latach 2006-2007 i do tej pory nie odzyskało pieniędzy, ale rynek nie znosi próżni. Minęło już kilka lat (sloganowo czas goi rany), a na dodatek osoby które pojawiły się w ostatnich trzech latach na rynku kapitałowym w większości nie przeżyły jakiejś szczególnej traumy poza lekkim tąpnięciem w 2011.
Na depozytach bankowych Polacy ulokowali aż 477 mld złotych. Dla porównania - wszystkie polskie TFI akcyjne zebrały łącznie niespełna 24 mld złotych. Zatem łatwo sobie wyobrazić, że w końcu ktoś w bankach spróbuje agresywniej promować właśnie fundusze czy struktury, które przecież dają większą marżę.
Z tego powodu, o ile ogólnoświatowa koniunktura pozostanie pozytywna i hossa drukarzy będzie trwała, nie ma co się specjalnie martwić o paliwo do wzrostów. A na wyobraźnię działać będą takie wykresy:
Zapewne będą jeszcze bardziej przekonujące, jeśli uda się ten trend utrzymać do końca marca i schyłku lokat oraz kont oszczędnościowych z jednodniową kapitalizacją odsetek (wtedy w tabelkach ze stopami zwrotu za pierwszy kwartał fundusze akcyjne będą brylować). W takim wariancie dane z TFI za kolejne miesiące mogą się całkowicie zmienić.
Na razie jednak przetestujmy czy średnia dwustusesyjna zatrzyma marsz indeksu WIG.