Miałem już nie kopać leżącego, ale napisał do mnie Czytelnik z trudnym pytaniem: przełknąć dużą stratę czy czekać?
No cóż, takie pytanie trzeba sobie zadać przed otwarciem jakiejkolwiek transakcji, a teraz podszyte nadzieją zapewne tak naprawdę brzmi: czy to jeszcze odbije?
A o co konkretnie chodzi?
O dobrze nam już znany fundusz "oportunistyczny" (tak się sam nazywa) Investor FIZ. W grudniu stracił on kolejne 6,89%, co przyniosło stratę w całym 2011 roku aż 28,22% i ten oportunizm oznacza ostatnio głównie pobieranie stałej opłaty za zarządzanie 2% rocznie + prowizję przy sprzedaży kolejnych serii certyfikatów.
Przy okazji cytat z Wikipedii:
"Oportunista - osoba postępująca adekwatnie do zaistniałej
sytuacji, warunków (często politycznych lub społecznych), mająca na celu
odniesienie pewnych korzyści; osoba bez zasad, naginająca się do panujących okoliczności dla własnego zysku."
Sam fundusz reklamuje się następująco:
"Wyboru inwestycji dokonują zarządzający funduszem, tak aby fundusz przynosił zyski niezależnie od koniunktury na poszczególnych rynkach. Taka formuła funduszu zdejmuje z inwestorów obowiązek i ryzyko wyboru profilu funduszu inwestycyjnego oraz momentu jego kupna/sprzedaży w celu zmiany strategii inwestycyjnej."
Niestety, piszący do mnie Czytelnik oraz wiele innych osób przyjęli te słowa za dobrą monetę, a mimo, że ostatni rok był słaby dla funduszy hedgingowych, to wynik aż -28% wygląda dość porażająco.
Przypomnę mój krótki komentarz z września:
"Naprawdę ciężko zrozumieć pakowanie się w niepłynne, małe spółki w
czasie takiej zawieruchy na rynkach kapitałowych. Nawet drobny inwestor
ma problem z wyjściem z takiej pozycji bez większej obsuwy (...) a co dopiero fundusz?"
Niestety, wciąż aktualny...
A na deser mamy "wyczyn" funduszu Investor Gold. W 2011 roku złoto w naszej walucie zyskało 29%, w dolarach ponad 10%, a w funduszu Investor Gold... straciło 12,39%.
Interesujące. Po prostu, ten cały Gold obejmuje na przykład srebro czy... akcje, w zależności od fantazji zarządzającego.