Jak podaje "The Wall Street Journal" powołując się na firmę doradczą JW Partners, aż 60 do 75% funduszy hedgingowych w tradingu stosuje systemy automatyczne. Teoretycznie dzięki temu powinny one długoterminowo zarabiać, bez względu na okoliczności.
Tymczasem od maja obserwujemy olbrzymią zmienność na rynkach wszelkiego typu - przypomnijmy sobie choćby interwencje banków centralnych ze Szwajcarii czy Japonii, które zmiotły/wzbogaciły niejednego gracza z rynku walutowego. Dźwignia powoduje, że w takich sytuacjach zbliżamy się mocno do kasyna (z podobnym długoterminowym efektem).
Nic dziwnego, że cała branża przeżywa ciężkie chwile i większość firm znajduje się w tym roku pod kreską.
Jednym z wyjątków był Ikos FX Fund, ale i ten stracił prawie 4% w październiku, ponieważ - jak poskarżył się Robert Savage - Wszystkie modele po prostu nie zadziałały.
W efekcie od początku roku fundusz jest już teraz tylko 1,7% na plusie, co nie powala na kolana.
Zauważmy, że na przykład indeks giełdowy polskich akcji WIG znajduje się 15% na minusie, amerykański S&P 500 ponad 2%, a niemiecki DAX podobnie do WIGu ponad 15% niżej, więc prosta strategia zalecana przez akwizytorów funduszy inwestycyjnych: "kup i wytrzymaj" (my zarabiamy na prowizjach w każdych warunkach) też wydaje się dyskusyjna.
Na słabe zachowanie się systemów automatycznych skarży się coraz więcej indywidualnych inwestorów i wiecie co?
Tu włącza się psychologia i pojawia pewien paradoks.
Dla inwestora instytucjonalnego, który pracuje na pieniądzach klientów liczy się wynik krótkoterminowy, czyli "muszę zarobić w tym miesiącu/kwartale", ponieważ albo wyrzuci mnie szef, albo uciekną klienci.
Zwróćcie uwagę, że zawsze w teorii ocenia się wyniki długoterminowe i epatuje wykresami z wielu lat. Tymczasem klienci i szefowie są niecierpliwi i nie rozumieją, że nie ma ryzykownych strategii, które przynoszą zysk w każdym miesiącu/kwartale. To znaczy jakaś jest- wpłać sobie do banku i licz te ułamki procent - możesz też zrobić piękny wykres ze stale rosnącą krzywą kapitału jak u Madoffa (ten ostatni wypełnił lukę na rynku).
I tu pojawia się kombinowanie, o którym mówi wspomniany Savage:
"We're trying to tweak the engine every day, but we're also actively working on maybe taking it out of the pit and putting on a new shell that is more aerodynamic."
Czy przypadkiem nie jest tak, że stary system mógłby wrócić w międzyczasie do normy i zacząć zarabiać, ale został już zmieniony na inny i zabawa w straty zaczyna się od nowa? Przeoptymalizowanie bywa niebezpieczne.
Dlatego indywidualny inwestor ma tę przewagę, że nie odczuwa presji klientów i menedżerów (za to ryzykuje całym/większością kapitału). Sam musi obiektywnie ocenić czy ma do czynienia ze słabszym okresem systemu, czy przestał on działać.