W końcu politycy dogadali się i ustalili:
- prywatni kredytodawcy spiszą na straty 50% greckiego długu
- fundusz ratunkowy EFSF wzrośnie do 1 bln euro
- do końca czerwca banki podniosą kapitały, aby osiągnąć współczynnik wypłacalności minimum 9%.
Europa uratowana? Cieszycie się?
Myślę, że każdy widzi, że dowolny punkt łatwo podważyć i wskazać jego słabość. Na przykład - jaką mają mieć motywację Grecy do spłaty pozostałej części długu, skoro wystarczy, że coś tam naobiecują, a w końcu i tak dostaną odpowiedni, nowy przelew, a resztę pewnie znowu umorzą jak ładnie poproszą?
Zresztą wątpliwe jest, żeby byli w ogóle w stanie generować odpowiednie środki do ich regularnej spłaty.
Co więcej, w takim razie motywację stracą też inni, czyli Portugalczycy, Hiszpanie czy Włosi. W końcu czuwa nad nimi dobry wujek z Brukseli, który w razie czego zrobi pstryk i swoją zaczarowaną różdżką zlikwiduje długi.
Możemy mnożyć wątpliwości (dla lubujących się w szukaniu dziury w całym działa Zero Hedge ), ponieważ tak naprawdę żaden poważny problem nie został rozwiązany, tylko część z nich odroczona w czasie.
Spójrzmy na nie raczej z perspektywy inwestora i po początkowej euforii warto patrzeć czy EUR/USD da radę się przebić na dłużej nad 1,4, niemiecki DAX utrzyma nad poziomem 6000 pkt, amerykański S&P 500 powyżej 1230 pkt, nasz WIG20 2300-2350, a WIG 40 tys. pkt (dla grających na spadki mogą one być też interesującymi poziomami do wejścia do gry na S z bliskim SL).
Jeśli tak się stanie, dla grających na zwyżki te okolice mogą stać się naturalnym stoplossem, gdzie po prostu będą się ewakuowali w razie globalnego otrzeźwienia.
Na razie obowiązuje urzędowy optymizm, ale jako realista wcale nie zdziwiłbym się, gdyby zadziałała pradawna zasada giełdowa: kupuj plotki, sprzedawaj fakty, więc proponuję obecnie trzymać się płynnych instrumentów, obojętnie czy obstawiasz wzrosty czy spadki.