Carl Icahn był jedną z kilku inspiracji do stworzenia postaci fikcyjnego Gordona Gekko z filmu "Wall Street".
Icahn specjalizuje się w przejmowaniu lekko kulejących firm, restrukturyzacji i sprzedaży ich w kawałkach, co przynosi mu w efekcie solidny zysk. Jedną z jego porażek (a właściwie zarządu i pozostałych akcjonariuszy) było odrzucenie pomysłu sprzedaży portalu Yahoo! Microsoftowi trzy lata temu, kiedy można było uzyskać ponad 30 dolarów za akcję. Dziś prezes jest zwalniana w panice przez telefon, a za akcję płaci tylko niecałe 15 USD.
A jaki to ma związek z Polską i czemu pytam gdzie jest polski Carl Icahn?
Przyszło mi ono do głowy, kiedy czytałem raport Vaclava Kminka z austriackiego Erste na temat Agory. Zdaniem analityka sam firmowy biurowiec przy Czerskiej jest wart około 400 mln złotych, spółka generuje gotówkę z działalności operacyjnej i w jej kasie znajdziemy ponad 130 mln złotych gotówki.
Jeśli dodamy do tego praktycznie brak długu (linia kredytowa w Pekao SA) i porównamy wartość rynkową firmy (niecałe 700 mln zł) do jej aktywów i możliwości dalszego generowania zysków (zarówno na poziomie EBIT jak też cashflowu), pytanie o polskiego Icahna staje się zasadne.
Nawet wiem, gdzie powinniśmy go szukać- w BZ WBK Asset Management. Zamiast tracić energię na spór z dawnymi pracownikami, którzy uciekli z klientami, może lepiej byłoby skorzystać z prawa głosu, który daje pakiet akcji kupiony dla Arki?
Pomysłów można mieć wiele (sprzedać biurowiec i wynająć część pomieszczeń dla Agory, wywalić schyłkowy biznes gazet papierowych, albo go mocno okroić itd.), tylko trzeba tego chcieć.
Szczerze mówiąc, znając polskie realia - zapewne prędzej ze strony BZ WBK doczekamy się sprzedaży akcji, które fundusze wywalają równolegle z umorzeniami ze strony klientów niż radykalnych kroków, które podniosą wartość akcji dla ich posiadaczy.
Jednak coraz więcej spółek na GPW aż prosi się o polskiego Carla Icahna (choćby instytucjonalnego), który wykorzysta swoją szansę.
PS
DISCLAIMER: Posiadam 250 akcji Agory.