W czym tkwi tajemnica sukcesu Lacey'a?
Na pewno w prostej zasadzie, żeby wydawać mniej niż zarabiamy - on sam mieszka w małym domku i jeździ zwykłym Chevroletem.
Ok, ale jeśli zarabiasz 2500 zł netto i masz na utrzymaniu żonę z dzieckiem jakim cudem możesz uzbierać milion w osiem lat? Można próbować ryzykownych inwestycji z dużą dźwignią, zostać posłem/napaść na bank, ale jednak szanse są marne.
W przypadku Lacey'a kluczowy okazał się fakt, że wykonuje dobrze płatny zawód. Jako radiolog dostaje ponad 300 000 USD rocznie i jeśli udaje mu się żyć na skromnym poziomie, bez trudu może odkładać ponad 200 000 zielonych co roku.
W ten sposób wkrótce może pozwolić sobie na przejście na emeryturę i będzie jeszcze w takim wieku, kiedy można cieszyć się życiem, a nie odwiedzać przychodnie lekarskie.
Jak z tego płynie wniosek?
Warto zawsze inwestować w siebie i własną edukację. Zanim zostaniesz wysoko opłacanym specjalistą, musisz zdecydować się na całe lata wyrzeczeń (po studiach Lacey przez cztery lata żył za 25 tys. dolarów rocznie) i ciężkiej pracy, ale w przeciwieństwie do rynków kapitałowych nasza kontrola jest tu zdecydowanie większa, choć potrzeba podobnej cierpliwości i konsekwencji.
Jeśli dołożymy do tego rozsądne zarządzanie budżetem domowym-stworzymy mieszankę wybuchową. No a jeśli jeszcze do tego mamy talent skutecznego inwestora, nie musimy nawet czekać do pięćdziesiątki jak Lacey. On sam zresztą zdywersyfikował swój portfel w ten sposób, że podzielił go na dwie części zarządzane przez dwie różne firmy.
Najpierw trzeba zrobić pierwszy krok i co powiecie na rachunek IKE (w tym roku limit wynosi 10 077 zł)? A może warto się zastanowić nad swoją ścieżką kariery zawodowej, a nie płynąć z nurtem od mielizny do mielizny?