Przykładowo bank PKO BP (najwięcej rachunków bieżących w Polsce; z Inteligo posiadają razem ponad 6 mln rachunków) płaci na swoim „Superkoncie” (nie ma to jak poczucie humoru działu marketingu) 0,1% w skali roku. Równocześnie kasuje klientów opłatą 6,9 zł miesięcznie (2 zł więcej za dostęp przez internet) plus 20 złotych rocznie za kartę PKO Ekspress.
Aby konto było bezpłatne (w wersji z dostępem do internetu i bankomatów - ech, co za wymagania :), należałoby wyciskać z niego ponad 10 zł odsetek netto miesięcznie, a uwzględniając podatek Belki musielibyśmy trzymać na RORze ponad … 150 000 zł. Doliczając po 50 groszy za każdy przelew, kwota musiałaby jeszcze wzrosnąć.
Dałoby się wynik poprawić przez konto oszczędnościowe, ale 3,1% brutto odsetek rocznie dla kwoty do 10 000 zł brzmi jak kolejny kiepski żart na tle innych banków, a jednak to właśnie PKO ma najwięcej klientów (ponad 6 mln), a drugi w kolejności Pekao SA około 3 mln (oferta oszczędnościowa jest podobna).
Dlaczego zatem ludzie utrzymują tam RORy?
Przyczynami są lenistwo i niechęć do zmian, wiara w trwałość i solidność PKO (pewnie po doświadczeniach z książeczek mieszkaniowymi i oszczędnościowymi), a w ostatnich latach doszedł nowy trend, czyli sprzedaż wiązana (cross-selling): klienci są przymuszani do brania niepotrzebnych im za bardzo produktów przy zaciąganiu kredytów.
Sam nie trzymam się jednego banku i na przykład płatności bieżące wykonuje przelewami z eurobanku (konto online na 3,5%), ale nie zostawiam na RORze kwot większych niż potrzebne do regulowania bieżących płatności.
A ile Ty trzymasz pieniędzy na RORze?