Osoby, które chcą zainwestować w nieruchomości nieco mniejsze środki niż potrzebne do zakupu mieszkania czy działki budowlanej, mają alternatywę w postaci funduszy nieruchomości. Tu nie trzeba kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy w gotówce lub kredycie hipotecznym, aby poczuć się poważnym inwestorem lokującym w nieruchomości.
Wystarczą naprawdę drobne kwoty do zakupu certyfikatu funduszu nieruchomości dostępnego na GPW i co ciekawe, większość z nich jest notowana ze znacznym dyskontem do wycen prezentowanych przez same fundusze.
Weźmy pierwszy lepszy przykład z brzegu i fundusz BPH FIZ Sektora Nieruchomości. Co wchodzi w skład jego portfela inwestycyjnego można obejrzeć tutaj.
Najnowsza wycena certyfikatu to 111,01 zł, a tymczasem w tym momencie na GPW po stronie sprzedaży widzę chętnego do sprzedania 30 takich certyfikatów po 72,8 zł, kolejnego z 50 po 72,85 zł itd.
Czyżby okazja do wykorzystania arbitrażu?
Logika nakazywałaby zakup po 72,8 zł i sprzedaż po 111,01 zł, lecz pojawia się tu małe „ale”.
Wycena jest podawana przez sam fundusz, który ma istnieć aż do grudnia 2013 roku (z możliwością przedłużenia jego trwania o 2 lata) i dopiero wtedy, kiedy nieruchomości zostaną upłynnione, a długi spłacone, będzie wiadomo ile tak naprawdę zostanie dla posiadaczy certyfikatów i ile faktycznie będą one warte przy wykupie.
W międzyczasie, jeśli kupisz po 72,8 zł musisz znaleźć kogoś, kto będzie chciał zapłacić więcej.
Z tego powodu chciałem wszystkim amatorom szybkiego zarobku przypomnieć, że na rynku nie istnieje coś takiego jak darmowy lunch, a jeżeli się pojawi - rzuca się na niego cała zgraja wygłodniałych arbitrażystów.