Robert Kiyosaki jawi się jednej grupie ludzi jako guru finansów osobistych, a innym szarlatan.
Książka „Bogaty ojciec, biedny ojciec” stała się inspiracją dla wielu ludzi do osiągnięcia wolności finansowej i to jest w niej pozytywne.
Mnie osobiście śmieszą te bajeczki o ojcach i zabawne „odkrycia” z matematyki na poziomie podstawówki czy gimnazjum, ale fakt jest taki, że Kiyosaki natchnął miliony ludzi do poszukiwania dodatkowych źródeł dochodu poza etatem, więc w sumie uważam, że warto przeczytać jego jedną książkę.
Więcej raczej nie, bo w sumie mieli mniej więcej to samo na okrągło i po prostu sprzedaje cały czas jeden pomysł.
Zresztą bardzo inspirujący, choć kto za bardzo wziął sobie do serca jego wskazówki mógł skończyć na przykład jak Casey Serin.
Tymczasem doczekaliśmy się polskiej wersji Kiyosakiego i to w dwóch osobach – stąd tytuł dzisiejszego wpisu.
Panowie Muturi i Zduńczyk napisali książkę pod tytułem „Wolność finansowa, czyli jak inwestować w nieruchomości”. Równocześnie są autorami strony Fridomia.pl.
Co do książki – nie czytałem, więc nie wypowiadam się. Mogę tylko zaprosić Czytelników do tego w komentarzach. Z tego co mi gdzieś przemknęło pamiętam, że autorzy napisali ją w dość intrygującej formie zwracając się do czytelnika jak do kobiety i obudowali nią pomysł, żeby zlewarować się kredytem hipotecznym i kupić mieszkanie z wkładem własnym minimum 25 tysięcy złotych.
Idea Kiyosakiego: bierzesz kredyt, kupujesz mieszkanie, a lokator spłaca kredyt i masz jeszcze z tego zysk - dodatni cashflow.
Furora tego pomysłu w Polsce wzięła się z dwóch czynników: spadku kursu franka od 2004 roku oraz wzrostu cen nieruchomości przez kolejne cztery lata.
Faktycznie był to fantastyczny splot okoliczności i kto postąpił zgodnie z ideą Kiyosakiego, zarobił bardzo dużo, ponieważ kredyt pozostały do spłaty spadł z powodu różnic kursowych, a wartość nieruchomości wzrosła. Dodając do tego spłacającego ten kredyt lokatora mieliśmy nieomal perpetuum mobile świetnie działające do 2008 roku.
Potem sprawy się skomplikowały …
Nie wnikam jak to jest dokładnie teraz z dochodami pasywnymi panów Muturi i Zduńczyka, ale od niedawna można ich posłuchać i obejrzeć na stronie Bankier.pl. Akurat dwa filmiki do obejrzenia przy niedzielnej kawie (1, 2).
Osobiście uważam, że w tej chwili lewarowanie się na kredycie i poszukiwanie regularnie płacących lokatorów jest sporym wyzwaniem, ponieważ kto ma zdolność kredytową sam sobie kupi mieszkanie i nie musi wynajmować. Z tego powodu jakość płacących wydaje się dyskusyjna. Dodajmy jeszcze remonty i przerwy między poszczególnymi lokatorami i już to wszystko nie wygląda tak różowo.
Na pewno istnieje stały popyt studentów i innych tego typu osób, ale czy chciałbym akurat koniecznie wynająć mieszkanie dwudziestoletniemu młodzianowi, który wyrwał się na wolność spod skrzydeł rodziców? No różnie może być.
Według mnie na nieruchomościach lepiej wyjdą ci, którzy kupują w dołku koniunktury jak 10 lat temu i zarobią głównie na wzroście ich ceny, a dodatkowy strumień płynący od lokatorów jest tylko bonusem.
Taki sposób inwestowania nieco przypomina giełdę i kupowanie akcji dla dywidend lub dla zysku kapitałowego, ale jeszcze dokładamy do tego kupowanie na kredyt.
Chętnie poznałbym opinię osób, które w ostatnich dwóch latach wykonały manewr promowany przez Kiyosakiego oraz panów Zduńczyka i Muturi, a później odniosły sukces: lokatorzy regularnie spłacają ich kredyt i dzięki temu mają stałą nadwyżkę kapitału z tego tytułu (uwzględniając remonty, podatki itd.).