KNF szykuje rekomendację T, która utrudni wspomaganie się kredytem. Według dziennika "Polska" skończy się pożyczanie na dowód czy na podstawie samego oświadczenia o zarobkach. Co więcej, KNF chce wprowadzić górny limit 50% dochodów klienta, którego nie będą mogły przekraczać wszelkie obciążane związane z kredytami i wszelkimi innymi płatnościami.
Coś tam przebąkuje się też o konieczności posiadania wkładu własnego w kredytach hipotecznych.
Gdyby tak się stało na pewno przy okazji skurczyłyby się zyski banków, także tych pompowanych teraz na GPW.
Niedługo poznamy szczegóły rekomendacji, ale wiadomo, że łatwiej narkomanom kredytowym nie będzie.
Dla mnie nie ma to za bardzo większego znaczenia, ale na pewno lepiej zawczasu poszukać sobie innego źródła finansowania swoich potrzeb. Poza tym realne oprocentowanie kredytów gotówkowych wynosi obecnie 20-30% rocznie (są banki co dochodzą nawet do 50%).
Poza tym zwracam uwagę na rosnące bezrobocie – to oficjalne dobije do 12,5-13% pod koniec roku i nie wiadomo co tam się wydarzy w 2010. Tak, jeśli myślisz, że jesteś nieusuwalny i niezbędny, żyj dalej w ułudzie, ale nie zapomnij o zebraniu środków w funduszu awaryjnym (standardowo 3-6 miesięcy wydatków z późniejszym lekkim powiększaniem ponad inflację).
Pytanie teraz skąd wziąć pieniądze?
Wiadomo, że naszym celem jest zwiększanie przychodów przy równoczesnej racjonalizacji wydatków (nieśmiertelne przychody-wydatki > 0). Tak samo mniej więcej działają zyskowne przedsiębiorstwa – pragną zwiększać sprzedaż, czyli przychody i ciąć koszty do sensownych poziomów. W budżecie domowym powinien jednak istnieć margines na fundusz rozrywkowy przeznaczony na różne przyjemności.
Nie każdy jednak jest urodzonym biznesmenem czy inwestorem giełdowym i z tymi przychodami nie jest tak łatwo jak z wydatkami.
Przynajmniej na początku.
Zanim zaczniesz sprzedawać książki i gry jak Kiyosaki czy wymiatać na parkiecie niczym legendarny Ed Seykota, możesz łatwo znaleźć sporo kasy w zupełnie przyziemnych, czasem lekceważonych drobiazgach.
Podstawa to kreatywne myślenie i każda osoba powinna się zastanowić przeglądając wydatki: „czy jest mi to naprawdę potrzebne?” oraz „czy nie da się za to samo zapłacić mniej?”
Takich idei znajdziesz mnóstwo, a źródłem inspiracji niech będzie ten zbiorek ponad tysiąca pomysłów: The Big List: 1,019 Different Ways To Save Money -jest co czytać i o czym myśleć w trakcie ponurych jesiennych wieczorów.
Jeśli nie znasz angielskiego, skorzystaj z pomocy tłumacza Google.
Niektóre z tych pomysłów stosujemy niemal bezwiednie.
Na przykład, kiedyś wydawałem sporo pieniędzy na gazety – kupowałem na przykład 2-3 gazety dziennie. Teraz praktycznie tylko w podróży czy na wakacjach, bo i tak nie jestem w stanie przeczytać nawet czasem okrojonych wydań internetowych.
Na inne wpadamy właśnie szukając inspiracji w takich artykułach jak ten zlinkowany wyżej. Przykładowo wczoraj kupiłem hurtowo kawę o 40% taniej niż w moim najbliższym sklepie.
Na pewno potrzeba do tego otwartego umysłu i chęci na początek, a dalej już pójdzie z górki.