Zawsze z zainteresowaniem czytam o tym jak Polskę z zewnątrz postrzegają inni, bo często wiele kwestii mi umyka, a taka analiza czasem wskazuje także ciekawy motyw czy nowy trend do grania i zarabiania (tracenia też).
Tym razem proponuję przeczytać raport przygotowany przez Guntera Deubera opublikowany 12 października przez think tank Deutsche Banku.
Większość indywidualnych inwestorów nie zastanawia się nad tak istotnym problemem, że są zbyt uzależnieni od lokalnego rynku i koniunktury na nim. W naszym przypadku chodzi o to, że standardowo zarabiamy w złotych, lokujemy i inwestujemy także w większości w Polsce. W ten sposób zbyt mocno wystawiamy się na ryzyko słabej koniunktury w naszym kraju.
Pomyślmy nad czarnym scenariuszem: rozkręca się recesja, zwalniają cię z pracy, giełda i złoty lecą na pysk przez co topnieje wartość twoich funduszy inwestycyjnych, akcji, OFE czy nawet lokat. I co wtedy? Czy masz plan B?
W USA wielu ludzi jest w jeszcze gorszym położeniu, bo na przykład ich fundusz emerytalny składa się w dużej mierze z akcji spółki, w której pracują. Nie przewidują takiego wariantu, że ich firma może zbankrutować, a ich zwolnią z pracy jak stało się w przypadku Enrona czy Lehman Brothers. Wtedy cios jest wielokrotnie boleśniejszy.
Sporo osób cieszyło się na przykład z lokat na 7 czy 8% rocznie jesienią w ubiegłym roku. No wszystko ładnie, pięknie, ale te same pieniądze trzymane w euro przyniosłyby 20% zysku, czyli przeliczając na euro, jesteśmy „w plecy” i to całkiem sporo. Skoro zakładamy, że jednak w końcu wejdziemy do strefy euro, to w pewnym momencie przyjdzie pora na przeliczenie złotych na euro, więc warto brać i ten czynnik pod uwagę. W moim przypadku oznacza to dość regularne dokupowanie nawet niewielkich ilości waluty na lokalnych dołkach.
Przy okazji zachęcam do przeczytania artykułu o doświadczeniach Hiszpanów, którzy zamienili pesety na euro 7 lat temu. U nas może być podobnie: ekonomiści wyliczą, że jest świetnie, a zwykli ludzie będą mieli problemy ze związaniem końca z końcem.
Z tego powodu uważam, że długoterminowcy patrzący w horyzoncie powiedzmy co najmniej 10 lat, którzy już zebrali odpowiedni kapitał, powinni zastanowić się kiedy zaczną dywersyfikować swoją walutę także na euro. Na pewno problemem jest zmienność kursu eur/pln i beznadziejne oprocentowanie lokat w euro w stosunku do lokat w zlotych.
Wracając do raportu Deutsche Bank, cieszmy się z całkiem długiej pochwalnej litanii. Nie sposób jednak zauważyć, że wbrew naszym wyobrażeniom Polska ma gorszą infrastrukturę nie tylko od innych krajów regionu takich jak Czechy czy Węgry, ale także wydawałoby się nam pozornie bardziej zacofanych, jak na przykład Meksyk. Ci, którzy podróżują po świecie dobrze wiedzą jak to naprawdę wygląda i chcielibyśmy chociaż w przybliżeniu przypominać wiele krajów tradycyjnie określanych mianem „trzeciego świata”. Niedowiarkom dedykuję wakacyjny wpis profesora Krzysztofa Rybińskiego.
Jaka w takim razie jest myśl na dziś? Działaj globalnie.
Z tego powodu do tradycyjnego arsenału lokat, obligacji, akcji czy jednostek krajowych funduszy inwestycyjnych warto dorzucić coś niecoś spoza Polski. Tematów jest mnóstwo. Ostatnio wszyscy trąbią o złocie - nawet już oglądamy reklamy w tv wykupione przez Investorsów zbierających pieniądze chętnych na nową emisję certyfikatów Investor Gold – przy okazji zachęcam do przeczytania ich raportu o złocie z ustawieniem lekkiego filtra na entuzjazm sprzedających certyfikaty.
Tymczasem znacznie lepiej radzi sobie w moim portfelu … pszenica (Jim Rogers wymiata).
Bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że nasi rolnicy chcą nią palić wykorzystując jako tanie źródło energii, a rok wcześniej rzucili się do uprawy pszenicy jako do pewnej żyły złota. Gorzej być nie może. Dla mnie to prawdziwy sygnał dna, przynajmniej kilkumiesięcznego. Więcej o pszenicy pisał na przykład Wojciech Białek miesiąc temu, ale przyznam się, że przeczytałem to dopiero wczoraj naprowadzony przez podany przez niego link w komentarzu do intrygującego wpisu „Game Over” (WIG20 ma zacząć lecieć w dół). Tu mamy ciekawe starcie z koncepcją DIBRE.
Już zupełnie na koniec jeszcze raz proponuję zastanowić się nad wyjściem z inwestycjami poza Polskę, bo takie uzależnienie w końcu okaże się zabójcze dla stanu naszego portfela.