Wczoraj rano w końcu podjąłem decyzję, że trzymanie waluty w skarpecie nie ma sensu na dłuższą metę, więc zdecydowałem się poszukać jakiegoś banku, który oferuje darmowe konto oszczędnościowe w walutach obcych, czyli w moim przypadku w euro.
Wybrałem dość hardcorowy wariant, czyli … PKO BP. Nie stoi za tym żadna naukowa teoria, tylko założenie, że w razie kłopotów systemu bankowego ostatnie zbankrutuje PKO BP, bo odsetki z walut są tak niskie, że i tak ważniejsze są zmiany kursowe. Jeżeli ktokolwiek pamięta w jakim celu znajduje się euro w tym portfelu, to wie, że chodzi o stabilizator, pewnego rodzaju ubezpieczenie, a nie wehikuł inwestycyjny.
Trzeba tylko uważać na nazewnictwo i różne produkty. Rachunek walutowy to oprocentowanie …0,3% w skali roku i opłata 5 złotych miesięcznie za prowadzenie konta.
Za to wspomniane wcześniej konto oszczędnościowe jest bezpłatne i daje „aż” 1,25% rocznie do 999 euro i 1,5% powyżej 999. Jedna wypłata miesięcznie jest bezpłatna, druga 8 zł.
Jeżeli ktoś szuka wyższego oprocentowania to Getin Bank płaci 3% za lokatę trzymiesięczną, a 3,5% za roczną.
Odsetki naliczane na bieżąco, dopisywane co miesiąc. Podgląd przez internet.
Dla równego rachunku kupiłem w kantorze jeszcze 100 euro po 4,15 zł i tym samym mam równe 1000. Poza tym zebrało mi się też trochę innych euro spoza appfunds, więc głupio tak trzymać w materacu.
Wszystko szło bardzo gładko do momentu newralgicznego punktu, czyli wpłaty gotówki do kasy. Stałem w kolejce blisko godzinę. Mogłem nawet zrobić ciekawe zdjęcie, bo jeden z kolejkowiczów nie miał nogi, a wojowniczy emeryci wcale go nie przepuścili, tylko pozwolili mu siedzieć z boku na ławce i czekać na swoją kolej.
Konto oszczędnościowe jest dostępne w USD, euro i CHF, co oznacza, że spłacający kredyt hipoteczny w PKO BP mogą na przykład kupować franki w kantorze i wpłacać na to konto, a potem z niego spłacać raty kredytu.