Do tej pory byłem zwolennikiem teorii, że skoro sytuacja unormuje się co nieco na rynku to lepiej trzymać w takim wypadku akcje niż lokaty, bo dadzą one w pozytywnym scenariuszu znacznie lepszy zysk, a w negatywnym lokaty też są ryzykowne z powodu kursu złotego.
Teraz sytuacja skomplikowała się i po tak gwałtownym rajdzie giełdy (od dołka do szczytu ponad 60% na WIG20) szanse nieco zmieniły się.
Lokaty wciąż dają realne oprocentowanie powyżej inflacji (przynajmniej tej oficjalnej), a akcje stały się znowu drogie. Oczywiście, że ich ceny mogą dalej rosnąć niesione spekulacją, ale ryzyko znowu zrobiło się spore.
Wiemy, że rzeka pustego pieniądza podniesie inflację, ale to proces raczej stopniowy i wcześniej powinien mocniej działać czynnik deflacyjny z powodu recesji i kurczenia się popytu konsumpcyjnego.
Stąd uważam, że w terminie do roku (może nieco krócej) lokaty są jako tako bezpieczne.
Można zacząć od 5000 zł w Open Finance jak ktoś jeszcze nie zakładał na 7 dni (dojdzie całe 7,59 złotych odsetek), a potem kolejne jak lokata wspólna na 6,65 lub 6,7% na 4 miesiące itd. Ogólnie mamy gdzieś w granicach 6,5-7% brutto całkiem spory wybór – ewentualnie obligacje dziesięcioletnie (7% za pierwszy rok) dla optymistów wierzących w niską inflację w kolejnych latach.
Poza tym dobrym rozwiązaniem jest na pewno trzymanie części środków na rachunku oszczędnościowym, z którego można szybko się ewakuować. Te 6,06% netto z codziennym dopisywaniem odsetek w eurobanku spełnia wszystkie wymogi.
Głównym zagrożeniem dla lokat jest niepewny złoty. Politycy i analitycy czarują, a kurs euro czy CHF wcale nie poprawia się. Cały czas praktycznie krążymy wokół odpowiednio 4,5 i 3 złotych. Gdyby to się utrzymało moglibyśmy zignorować waluty, ale uważam, że w razie nawrotu kryzysu szybko cyrk zacząłby się na nowo.
Ja nie bawię się tu w spekulanta i po prostu 10% portfela appfunds trzymam w euro.
Mam też swoją teorię, że ceny nieruchomości, które tradycyjnie powinny chronić przed wysoką inflacją (najlepsza jest ziemia) przeliczane na euro czy franki stanieją.
Pytanie tylko czy złoty utrzyma się na obecnych poziomach, a może nawet wzmocni jak liczy wielu optymistów? Nie wiem.
Nowa fala przeceny mieszkań już za chwilę w wakacje, kiedy deweloperzy ukończą sporo projektów zaczętych w latach hossy budowlanej. Rynek ich przyciśnie.
Co dalej ze złotem? Historycznie jego cena powinna rosnąć wraz z inflacją i osiągnąć szczyt w momencie najwyższej inflacji, tak jak w USA w 1980 roku przy oficjalnej inflacji blisko 15%. Na razie złoto spokojnie chodzi nieco ponad 900 dolarów za uncję, ale 1000 nie przebiło. Według mnie zagrożenie inflacyjne w kolejnych latach jest wysokie i złoto pomoże nam przetrwać, ale nie jestem jakimś fetyszystą i wydaje mi się, że te 5-15% portfela w złocie powinno zapewnić nam bufor bezpieczeństwa, ale nie zablokuje kasy.
Co do tytułowego pytania, obecnie akcje są według mnie wyłącznie dla zamiłowanych spekulantów oraz osób aktywnie inwestujących, a realnie wartość spółek w większości przypadków jest prawdopodobnie niższa niż ich obecne ceny.
Lokaty powinny być niezłe w krótkim i średnim terminie (uwaga na kurs złotego).
Wniosek: jeśli nie masz ochoty na spekulacje, czekaj na niższe ceny na giełdzie i w nieruchomościach z ręką trzymaną na pulsie siedząc w lokatach i gotówce gromadzonej na rachunku oszczędnościowym zabezpieczając się lekko walutami i złotem.