Niezorientowanym przypomnę, że „window dressing” polega na wyciąganiu kursów akcji i innych instrumentów finansowych na koniec danego okresu, na przykład półrocza po to, żeby zarządzający funduszami wypłacili sobie większe bonusy. Wierzę w ich chciwość – w końcu Gordon Gekko nie przypadkiem jest sławny z powiedzenia „greed is good”.
Uważam, że ryzyko spadku przez pierwszą część sesji akurat dziś wydaje się niewielkie, a parę złotych powinno wpaść.
Jak zakończę transakcję, okaże się czy tak rzeczywiście było.
Niektórzy potrzebują systemów mechanicznych, ale po pewnym czasie tak naprawdę zerkniesz na wykres oraz parę wskaźników i wiesz jaki sygnał dałby system trendowy, a jaki oparty na grze w horyzoncie itd. Kwestia czasu i doświadczenia.
Sam przez pewien okres byłem fanem mechaniki, ale raczej chodzi o okiełznanie emocji, a i tak większość rozgrywa się w psychice gracza.
Najważniejsze wydaje się zachowanie zimnej krwi i obiektywizmu. Co w tym przeszkadza?
Najczęściej zbyt duży lewar oraz równie groźne przywiązanie do swojego zdania.
Na giełdzie chodzi o zarabianie pieniędzy, a nie o udowadnianie komukolwiek swoich racji.
W przyszłości nie wykluczam jednak przeznaczenia części portfela na grę systemem, ale nic mnie nie goni.
Aktualizacja 9:15
Ruch nastąpił zaraz po otwarciu kasowego i dzięki temu transakcja zamknięta po 1881.
Po sesji dostanę zwrot prowizji 2,9 zł.
Rynek niech robi swoje. To mnie już nie interesuje.
Operacja window dressing zakończona zyskiem 140 zł - 16,9 zł prowizje = +123,1 złotych.