W dzisiejszej „Rzeczpospolitej” omawiane są wyniki sondażu na temat emerytur i funduszy emerytalnych. Wiadomo, Polak interesuje się, kto jest w PO, a kto w PiS-ie, czy Beenhakker powołał Jelenia, co tam słychać w serialu „M jak mdłości”, ale zupełnie go nie obchodzą własne pieniądze.
Taka rzeczywistość w krzywym zwierciadle.
Nie mam zamiaru pastwić się ani nad OFE, ani nad ZUSem, bo system jaki jest, każdy widzi.
Jedno mnie zastanawia, że aż 80% Polaków nic nie odkłada na dodatkową emeryturę, pewnie licząc na wygraną w Lotto, albo geniuszy z OFE.
Większość ludzi po prostu w ogóle o tym nie myśli, skupiona na tym jak spłacić swoją ratę kredytu oprocentowanego 20% rocznie. Żyje z dnia na dzień, od pensji do pensji.
Kiedy masz 25 lat, trudno pomyśleć o tym co będzie za 30-40 lat. Poza tym w tym wieku człowiek uważa, że jest nieśmiertelny i nie imają się go żadne choroby, ale to już inna bajka.
Co wtedy przeszkadza w zbieraniu na emeryturę?
Abstrakcyjna perspektywa.
Co mnie obchodzi co będzie za 30 lat? Słuszne pytanie.
Jak w takim razie zmotywować się, żeby odkładać choćby 100 złotych miesięcznie na swoją prywatną emeryturę?
Proponuję przestać się ograniczać w myśleniu i uparcie zakładać, że będziemy pracowali do 60. czy 65. roku życia.
Jeśli zapewnisz sobie wcześniej materialny dobrobyt i niezależność od ZUS czy OFE, po co czekać?
Możesz przejść na emeryturę w wieku 45 czy 50 lat, albo pracować/prowadzić swój biznes dalej nie licząc na innych ze świadomością posiadanego zabezpieczenia finansowego.
Nawet jeśli twoje inwestycje nie będą trafione i tak uzbierasz naprawdę poważną kwotę, ale trzeba zacząć już teraz.
Podam konkretny przykład:
Za 2 lata planujesz wymianę laptopa na nowy. Z tego powodu wpłacasz na ten cel co miesiąc po 150 złotych do funduszu akcji.
Jak łatwo policzyć, przez dwa lata łącznie wpłacisz 3600 złotych. Załóżmy teraz, że koniunktura giełdowa była beznadziejna i fundusz stracił w sumie 500 złotych z twoich wpłat - i tak pozostanie ci 3100 złotych. Co jest lepsze 3100 złotych czy nic? (pomysł z laptopem nie jest najlepszym przykładem, bo horyzont czasu jest nieco za krótki na agresywne inwestowanie)
Podobnie jest z oszczędzaniem na emeryturę. Jeżeli inwestycje okażą się niezbyt udane to i tak lepiej mieć dodatkowe choćby 100 000 -150 000 złotych (w dzisiejszych pieniądzach) niż liczyć wyłącznie na państwo.
I tu wracamy do jak zwykle tego samego punktu, czyli obliczenia swoich dochodów i wydatków oraz takiej pracy nad ich strukturą, żeby generować stałe, comiesięczne nadwyżki finansowe.
Według mnie dużo prostsza jest optymalizacja własnego budżetu domowego i wykreowanie dodatkowych 100. 200 czy 300 złotych miesięcznie niż podniesienie na stałe stopy zwrotu z inwestycji choćby o 1-2 punkty procentowe rocznie.
A jak najlepiej się zmotywować do rozpoczęcia oszczędzania na emeryturę?
Pomyśl jak to przyjemnie stać się wolnym człowiekiem, który nic nie musi. Nie musi iść do pracy, prowadzić biznesu czy walczyć na giełdzie lub Forexie. Robi to wyłącznie z wyboru i dla przyjemności.
To wszystko jest możliwe, ale trzeba po prostu zacząć, choćby od 100. złotych, za które już jutro możesz dostać swoje pierwsze skromne 2 grosze odsetek.