sobota, 9 maja 2009
Jak się wzbogacić?
Kwestia jak się wzbogacić nurtuje wielu ludzi. Najczęściej rozwiązanie sprowadza się do ponarzekania i ewentualnie puszczenia kuponu lotto. Druga wersja to marzenia i piękne plany, czytanie kolejnych książek i artykułów w internecie, uczęszczanie na seminaria i kursy itp. Jeszcze inna to zasuwanie od rana do wieczora na dwóch etatach i wiązanie jakoś koniec z końcem.
Niewielka grupka to ludzie sukcesu, którzy wyrwali się z wyścigu szczurów i świata marzeń.
Przejdźmy zatem do mojej wersji.
Nie znajdziecie tu nic odkrywczego, tylko pewne uporządkowanie chaosu.
Pierwsza sprawa: warto zastanowić się nad celami, czyli czemu chcesz się wzbogacić?
Dla mnie zasadniczym czynnikiem jest wolność. Kiedy posiadasz odpowiedni kapitał, masz wolność wyboru – możesz dalej pracować, jeśli lubisz swoje zajęcie, ale możesz też rzucić wszystko w diabły i na przykład zaszyć się w Bieszczadach albo pojechać do Afryki pomagać biednym, cokolwiek przyjdzie ci do głowy. W każdej wersji masz głowę wolną od zastanawiania się skąd wziąć forsę na przeżycie.
Pieniądze są zatem tylko środkiem, a nie celem samym w sobie.
No i te cele trzeba rzecz jasna dokładnie sprecyzować w konkretnych kwotach i odcinkach czasu, a potem realizować.
Tak, to jest bardzo istotna kwestia – działanie.
Ludzie mają wspaniałe pomysły, dobre pomysły i słabe pomysły, ale żaden z nich nic nie znaczy póki nie jest zrealizowany. Trzeba działać, a nie tylko planować i marzyć. Wiele osób paraliżuje strach przed porażką, który torpeduje ich czasem świetne idee. Trzeba od razu przyjąć, że na 10 naszych pomysłów, inwestycji, biznesów pewnie wypali znacznie mniej niż połowa, ale to spokojnie wystarczy. Bywa, że nawet tylko jeden. Podstawa to kontrola kosztów czasu i kapitału – im mniej, tym lepiej, szczególnie w przypadku tego drugiego. W ten sposób łatwo porzucić nieefektywne idee, a dalej pracować nad i rozwijać te dobre
Teraz pora na finanse.
Wbrew pozorom nie trzeba sobie wcale komplikować życia. Wystarczy trzymać się reguły, żeby wydawać mniej niż zarabiasz.
PRZYCHODY- WYDATKI > 0
Dopiero nadwyżkę można inwestować na giełdzie, Foreksie, wpłacać na lokaty w banku, wydawać na szkolenia czy rozwój własnego biznesu.
Krótkoterminowo znacznie prościej i szybciej zmniejszyć wydatki niż podnieść przychody, więc tu warto się rozejrzeć za oszczędnościami. Nie chodzi o to, żeby się umartwiać, ale raczej o racjonalne rozporządzanie dochodami.
Jeżeli chodzi o przychody, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
Młodzi ludzie, co paradoksalne, mają mimo niskiego kapitału bardzo prosty wybór. Powinni się skupić na edukacji i z całym zaangażowaniem chłonąć wiedzę przy okazji zbierając różne papierki. Nauka zresztą przez całe życie jest nam potrzebna, jeśli chcemy się rozwijać i pośrednio więcej zarabiać.
Kolejna kwestia to szukanie różnych dodatkowych strumieni przychodów. Tu wskazana jest jak największa dywersyfikacja. Im więcej, tym lepiej. Jeśli zwolnią cię z pracy, dobrze mieć coś w zanadrzu.
Proste przykłady: reklamy AdSense na tym blogu (stąd te w RSS od niedzieli), dotacje czy doliczane codziennie odsetki przez eurobank na rachunku oszczędnościowym (od maja wrzucam tam powoli też środki osobiste i zawsze te kilkadziesiąt groszy dziennie wpada). Nie trzeba być geniuszem, ale warto stale zastanawiać się nad kolejnymi strumyczkami, które powinny płynąć do naszej kieszeni – wiadomo, że najprzyjemniej jeśli z bardzo małym naszym wkładem (całkowicie pasywny dochód jest mitem).
Przy okazji warto zastanowić się jak zarobić na swoim hobby, czyli robić to, co się lubi i dostawać za to pieniądze. Więcej pomysłów tutaj.
Próbuj wymyślać i kreować różne biznesy, testuj je w rzeczywistości, ale pamiętaj, że na początku najważniejsze są koszty i kontroluj je już na starcie, a nie zbankrutujesz, tylko w najgorszym wypadku stracisz część kapitału. Jeżeli miałbym 10 mln zł, nie musiałbym wymyślać żadnego biznesu, tylko wpłacił do banku i kasował miesięcznie 50 000 zł odsetek, więc to nie sztuka wymyślić interes o wysokim wkładzie własnym.
No dobra, załóżmy, że dochodzimy do punktu, kiedy generujemy pozytywne przepływy gotówkowe z naszego prywatnego budżetu. Co dalej?
Teraz zacznijmy od tego czy masz długi?
Jeżeli tak, zapomnij na razie o giełdzie czy foreksie, tylko zajmij się nimi. Tu masz gwarantowany zysk roczny tyle, ile wynosi oprocentowanie twojego długu. Niektórzy mają problemy z mobilizacją i dobrze może zmotywować do dalszego działania spłata na początek najmniejszego kwotowo kredytu, a nie tego z najwyższym oprocentowaniem. Ta druga metoda wydaje się logiczna z punktu widzenia prostej arytmetyki, ale niekoniecznie psychologii (więcej pisze i mówi o tym David Ramsey).
Równolegle w każdym przypadku należy przystąpić do tworzenia funduszu bezpieczeństwa, czyli środków potrzebnych w razie awaryjnych sytuacji – na przykład zepsuła ci się lodówka i musisz kupić nową, albo wydać na lekarstwa czy inne nagłe wypadki. Oczywiście nie wtedy, kiedy spodobał ci się fajny telefon komórkowy czy laptop. Najważniejsze, aby pieniądze były łatwo dostępne i idealny wydaje się otwarty specjalnie w tym celu rachunek oszczędnościowy w banku. Procenty nie są tu aż tak strasznie istotne, ale jakieś zawsze się przydadzą.
Wielkość funduszu jest dyskusyjna. Docelowo powinien wynosić przynajmniej równowartość trzymiesięcznych wydatków danej osoby/rodziny.
Kolejna rzecz: samodzielne zbieranie na emeryturę. Nie licz na państwo i ZUS. Traktuj ich świadczenia jako bonus i będzie ci lżej żyć.
No i wreszcie na koniec inwestycje. Temat rzeka. Nie można się ich bać, ani unikać, bo bez inwestycji nie zrobisz kroku wyżej na drabinie bogactwa. Kontroluj ryzyko, tnij straty i pozwól zyskom rosnąć. Cały czas dokładaj nowy kapitał i szlifuj swoje metody inwestowania. Tu nie da się tematu zbyć dwoma zdaniami, a przyciskany do muru krótko stwierdzę: inwestuj w to na czym się znasz i unikaj zbędnego ryzyka.
Nie każdy musi się zgodzić z moją wizją jak się wzbogacić, ale wydaje mi się, że ten schemat po prostu działa i to jest dla mnie najważniejsze.