Google skupia się teraz na poprawieniu klikalności reklam oraz pracuje nad monetyzacją serwisu YouTube (we współpracy ze studiami filmowymi). Poza tym ma zamiar nadal rozwijać platformę Android i zastanawia się co zrobić z górą gotówki, którą ma w kasie.
Wiele osób, także czytelników tego bloga zarabia na reklamach Google AdSense, więc pewnie żywo ich interesuje ten temat. Przychody łączne z klikania w AdSense wzrosły o 17% rok do roku i recesja przede wszystkim wpłynęła na dużych reklamodawców. Małe i średnie firmy cały czas wydają kasę na AdSense jak dawniej, a wręcz wybierają internet kosztem gazet czy telewizji, bo skuteczność jest dobra, a koszty niskie.
Właśnie cięcie kosztów przyniosło pozytywne efekty w Google, bo sama spółka po raz pierwszy w historii zanotowała niższe przychody w stosunku do poprzedniego kwartału (5,5 mld USD). Zresztą zarząd dość ostrożnie wypowiada się na temat kolejnych kwartałów i wiadomo że, gdy gospodarka zwalnia to i spadają wpływy z reklam, w tym także AdSense.
Wczoraj Amerykanie pod koniec notowań nagle rzucili się na Google:

Jednak po sesji nieco wystygli, bo zysk faktycznie jest ładny, ale przychody już niekoniecznie i przyszłość też wydaje się niepewna.
Ostatecznie w notowaniach posesyjnych Google zakończyło na niewielkich minusach.
Google interesuje mnie nie tylko dlatego, że dostaję od nich regularnie pieniądze z reklam, ale także jako inwestycja. W sumie spółka przecież spełnia wszelkie wymogi wspomnianego w środę Lyncha, czyli korzystamy z jej usług codziennie i raczej nikt nie ma do Google takich pretensji jak na przykład do TPSA (pozdrowienia). Myślę, że większość czytelników zgadza się z taką oceną.
Jednak nie podoba mi się wyśrubowana cena. P/E 27? Hej, czy to hossa?
No i wykres też wydaje mi się, że znalazł się na lokalnym szczycie:

Jak cena wróci gdzieś na 250 dolarów i pochodzi w bok, wtedy zainteresowałbym się otwarciem rachunku u brokera zagranicznego i tematem Google. Na pewno jest to spółka, której akcje kiedyś chcę kupić.