Często wracam do tego tematu, bo uważam go za podstawę w inwestowaniu. Niektórzy czytelnicy znają moje zdanie, inni nie.
Zaczynamy od tyłu, czyli „ile mogę stracić”, inaczej mówiąc naszego ryzyka.
Aby dyskurs nie był zbyt nudny i akademicki oprę się na portfelu z tego bloga.
Wyjdę od tego, że moim zdaniem maksymalne ryzyko w pojedynczej transakcji powinno wynieść 2, góra 3% całości kapitału (ta druga sytuacja tylko wyłącznie w przypadku ponadnormatywnie wysokiego potencjału zysku rzędu 5:1 i więcej). Najlepiej gdyby to jednak chodziło o 1%, albo i mniej.
W takim razie skoro portfel inwestycyjny wynosi tu teraz 27 000 zł, maksymalnie w 1 transakcji powinienem stracić około 810 zł. Raczej nie podoba mi się taka proporcja i prędzej wybiorę 2%, czyli około 540 zł.
Trzeba od razu pamiętać o prowizjach i tzw. slippage - poślizgu cenowym (składamy zlecenie a rynek na przykład odjeżdża, albo nam stopa przeskoczą itd.).
Teraz przyjemniejsza część, czyli szukanie potencjalnego zysku. Tu sprawa wydaje się mocno subiektywna i szacunkowa, lecz można próbować. Najlepiej omijać sytuacje, gdy nasz możliwy zysk wyniesie mniej niż dwukrotność akceptowalnej straty.
Czas na konkret.
W poniedziałek kupiłem 260 akcji J.W. Construction po 5,47 zł. Zapłaciłem w sumie 1422,2+5,47= 1427,67 zł. Stop loss ustaliłem na poziomie 4,79 zł, czyli sprzedałbym powiedzmy po 4,7 zł w razie negatywnego scenariusza. No to policzmy 4,7 x 260= 1222 -5=1217 zł z powrotem. Potencjalna strata wynosi wciąż około 210 zł, czyli około 0,78% kapitału. Jaki jest natomiast potencjalny zysk?
Tutaj sprawa wygląda mocno subiektywnie, ponieważ na JWC widać pierwszą strefę oporu w obszarze 5,7-6 zł i jeśli założylibyśmy, że jest ona rzeczywiście istotna należałoby transakcji w ogóle nie zaczynać. Sprzedaż po 5,69 zł daje przecież tylko 1479,4 zł – prowizja = 1473,63 zł, co oznaczałoby zaledwie 45,96 zł zysku brutto. 45,96 vs 210 wygląda fatalnie. Strata niemal 5 x większa od zysku oznacza, że jeśli masz rację w 3 -4 transakcjach na 5 i tak jesteś na minusie.
Ja jednak proponuję popatrzeć szerzej na wykres. Wydaje się, że mamy do czynienia z klasyczną długoterminową formacją W, podwójnego dna z wybiciem do góry na dużych obrotach. Wszystko na to wskazuje.
A tu obrazek ze zniesieniami ostatniej fali spadkowej:
Po dzisiejszej nerwowej sesji z zejściem poniżej 5 zł i wyjściem na zieleń, JWC jednak znowu wyrysował wyższy szczyt i teraz przesuwam stopa wyżej na 5,1, ale z małą modyfikacją – jeśli close będzie poniżej tej wartości, następnego dnia sprzedaję bez względu na dalszy scenariusz.
Może zamiast opowiadać co, jak i dlaczego, kolejny obrazek:
A gdzie w takim razie ustaliłem swój potencjalny zysk?
Może ktoś pamięta? Na 17 zł, tak jest.
Czy to jest realne? Na razie nie wydaje mi się, ale tak sobie patrzyłem na ten wykres lecący od 92,8 i patrzyłem i tak mi jakoś wyszło. 17 x 260 = 4420 zł – prowizja = 4402,76 zł. Teraz zysk/ryzyko: 2975,09/210, czyli 14:1.
Jakie są na to szanse? Naprawdę nie wiem i nie przejmuję się na razie tym czy się to sprawdzi, ale uważam, że potencjał tu jest spory.
Będę sobie po prostu wędrował z coraz wyższym stopem, ale nie będę się chwalił, gdzie on dokładnie jest, żeby nie kusić losu.
Teraz sprawa piramidowania pozycji.
Uważam, że jeśli masz pozycję o wielkości x, możesz dobrać najwyżej ½ x w kolejnym rzucie i potem jeszcze mały kawałeczek, czyli dla kontraktów może to być piramida 4-2-1 o ile stać cię na taką pozycję (nie chodzi o wielkość depozytu, ale szacowane ryzyko łączne).
Nigdy odwrotnie czyli 1-2-4, jak robią niektórzy w miarę wzrostu ich depo. Z kontraktami sprawa jest nieco bardziej zawiła, bo jeszcze trzeba brać pod uwagę zmienność rynku mierzoną na przykład przez ATR i modyfikowanie wielkości zaangażowania w zależności od tego wskaźnika.
Z akcjami nie wydaje mi się, żeby trzeba było bardzo udziwniać.
Teraz czekam, aż JWC przekroczy 6 zł i wtedy trochę dorzucę (max. to 130 akcji, czyli ½ aktualnej pozycji). Okazało się, że zabrakło mi paliwa w baku i dopłaciłem w Eurobanku 219 zł nowych oszczędności i wraz z pozostałymi 371 zł powędrują jutro do bossy czekając na 6 zł na JWC.
W tym wpisie nie chodzi mi o żadne naganianie na JWC jak może pomyśleć jakiś niedoświadczony inwestor (tak przy okazji: naganianie po forach to strata czasu, uwierzcie mi, posiadacze grubszych portfeli wchodzą czasem na nie wyłącznie dla śmiechu), tylko tak mi wygodniej, bo o tym myślałem w poniedziałek, a chciałem przekazać logikę, jaką się kieruję przy kupowaniu/sprzedawaniu akcji.
Każdego zachęcam do sporządzenia indywiudalnej strategii, której podstawowe elementy powinny zawierać odpowiedzi na następujące pytania:
Ile mogę stracić?
Jaki jest potencjalny zysk?
Jaka jest wielkość pozycji?
Czy będę powiększać pozycję?
Gdzie zrealizuję zysk?
To tak na dobry początek.
Aktualizacja 22.01
W komentarzu jzp słusznie zauważył problem kilku pozycji na raz. Wg mnie trzeba najpierw zbadać ich korelację, czyli czy podążają w tym samym kierunku. Jeśli tak, nie ma powodu, żeby je traktować jako oddzielne tylko tą samą, nieco zdywersyfikowaną.
Z pewnością nie jest tak, że jeśli ktoś posiada 27 000 zł to otwiera 10 pozycji z ryzykiem 2 czy 3% w każdej z nich. Wtedy przecież może stracić w sumie co najmniej kilkanaście procent kapitału w dość krótkim czasie (ujemne korelacje nieco znoszą ryzyka).
Zatem jeśli kupiłbym teraz inne akcje z GPW to do ryzyka JWC dodałbym nowe, powstałe z tej następnej, ale tu pojawia się problem, kiedy kupujemy aktywa w różnych odstępach czasu i na przykład jesteśmy na czymś na plusie czy wtedy należy liczyć łączne ryzyko przeszacowując je od tego nowego punktu czy nie?
Postępowałbym tu raczej dość ostrożnie, a jak dokładnie, to być może wkrótce się okaże na blogu. I tak liczy się praktyka, a nie teoria. Przykładowo, takie wyliczenia wyglądają ładnie w teorii, ale jak je zastosować w nieruchomościach?