Człowiek, który bardzo dobrze jak na razie diagnozuje sytuację w USA nazywa się Nouriel Roubini. Znających angielski zapraszam na jego bloga. Co prawda link wisi tu na blogu od wielu miesięcy, ale nie każdy klika we wszystkie odnośniki.
Dziś widziałem wywiad telewizyjny z profesorem Roubinim i prognozuje on, że gospodarka amerykańska już weszła w recesję, a podniesie się dopiero w 2010 roku.
Oznaczałoby to dla nas kiepski przyszły rok, również na giełdzie.
Nie wiem czy ma on rację, ale dziś na przykład MFW podał prognozę dla Wlk. Brytanii na przyszły rok i twierdzi, że Brytyjczyków czeka w przyszłym roku recesja, a wzrost w tym roku wyniesie ledwie 1%. Rodzi się też pytanie co dalej z emigrantami?
Wiele wskazuje na to, że przyszły rok może być okresem akumulacji gotówki i nudnym czekaniem na koniec bessy, która może znaleźć się w najgorszej fazie z niską zmiennością i powoli opadającym horyzontem. Wtedy nawet szorty za wiele nie zarobią.
Jedyna nadzieja w tym, że moje przeczucia są absolutnie zawodne i nigdy na nich nie opieram żadnych inwestycji. Teraz czekam czy przejdziemy trend spadkowy na 2500. Jak przebijemy, niech ogłoszą recesję w Polsce na najbliższe 10 lat, ale i tak wtedy zacznę kupować. Na razie jesteśmy tak daleko od tej kreski, że nie grożą mi żadne zakupy.
Raczej się zastanawiam czy S&P 500 zatrzyma się na 800, a WIG20 na 1800.