Czasem słyszę spory czy przy wyborze inwestycji kierować się analizą fundamentalną czy analizą techniczną? Moja odpowiedź brzmi zawsze: wybierz obie.
Tradycyjna analiza fundamentalna ma na celu określenie wartości wewnętrznej spółki i porównanie jej z aktualnym kursem na rynku. Jeśli cena akcji jest niższa od wyceny, akcje kupujemy.
A jeżeli cena akcji jest wyższa, akcje sprzedajemy.
Od razu zapala mi się tu lampka ostrzegawcza.
Widać tu pewną niespójność w tradycyjnej ekonomii.
Wcześniej zakłada się, że rynki są efektywne i bieżąca cena rynkowa odzwierciedla wartość spółek oraz zawiera wszelkie informacje o nich, a tu nagle powstaje cała gałąź analiz, która temu zaprzecza.
Zresztą w oparciu o tę samą hipotezę o efektywności, niektórzy ekonomiści próbują zanegować przydatność analizy technicznej.
Według mnie, albo odrzucamy obie, albo obie akceptujemy.
Sama idea rynku efektywnego jest dla mnie mocno naciągana, ponieważ nie żyjemy w doskonałym świecie i po pierwsze „szwagry” mają zawsze lepszy dostęp do informacji.
Po drugie, zwracam uwagę, że wszystkie biura maklerskie za wiele informacji każą sobie sporo płacić (podział na różne serwisy), a niezbyt zamożny czy początkujący inwestor nie będzie bulił dodatkowo np. 1200 PLN rocznie skoro jego zysk w skali roku jest niewiele większy (o ile jakiś pojawi się).
A już kuriozum jest, że same giełdy zabraniają nieodpłatnej publikacji wartości indeksów w czasie rzeczywistym. Pamiętam, że i nasza GPW nie pozwoliła kiedyś podawać notowań WIG20 realtime portalowi Yahoo!
Nie wspominam nawet o kursach poszczególnych akcji.
Skoro Kowalski, który ma na przykład jednostki uczestnictwa funduszu akcji, bez posiadania rachunku maklerskiego nie ma dostępu choćby do cen akcji, to jak tu głosić tezę, że informacje docierają do wszystkich uczestników rynku w tym samym czasie.
Kolejnym zabawnym założeniem rynku efektywnego wydaje się absurdalna teza, że nie istnieją koszty transakcyjne.
Nie wiem czy kogoś przekonałem czy nie, ale nie piszę tu żadnej dysertacji naukowej według wszelkich klasycznych kanonów. Jedynie wyrażam prywatne zdanie na blogu.
No to wracam do analizy fundamentalnej.
Inwestorzy często podchodzą z wielkimi emocjami do rekomendacji wydawanych przez biura maklerskie.
Trzeba pamiętać, że analitycy mają zazwyczaj tendencję do zbyt optymistycznego oceniania przyszłych przychodów i zysków spółek.
Proponuję czytać je uważnie jako źródło informacji o danej firmie, ale nie przykładać zbyt dużej wagi do zaleceń analityka i jego wycen.
Tu pracę niestety należy wykonać samodzielnie.
Zwracam uwagę, że w interesie pracodawców analityka jest aby rekomendacja namawiała do kupna akcji.
Proszę zastanowić się.
Załóżmy, że nagle wszyscy zarekomendowali sprzedaż.
Z czego wtedy żyłby broker, gdyby z rynku wycofała się większość uczestników ?
Same rynki terminowe to za mało.
Już nawet nie chcę za wiele pisać o skandalicznej dla mnie sytuacji, kiedy BM wprowadza daną spółkę na giełdę i jednocześnie publikuje rekomendację kupuj z wyceną danych akcji znacznie powyżej ceny emisyjnej.
Skoro sprzedają tak nisko, działają na szkodę spółki świadomie ograniczając jej zyski, albo wycena jest zawyżona.
Nie wiem czym się zajmuje KNF, ale dla mnie to manipulacja pierwszej klasy.
Często w analizach fundamentalnych zapomina się o cyklach gospodarczych i widzimy w modelu wyceny efektowny wzrost sprzedaży i zysków rok w rok przez najbliższe 7 lat.
Proponuję skoncentrować się na dotychczasowych osiągnięciach, wiarygodności zarządu ( czy nie składał obietnic bez pokrycia ?) oraz realności planów na przyszłość.
Spółka, która dotąd generowała głównie straty, najlepiej jej szła produkcja nowych akcji, zmieniała profil działalności co kilka lat, a prezes obiecywał złote góry przed opublikowaniem raportu ze stratami, nie rokuje za dobrze.
Raczej szukałbym takiej, która stale przynosi zyski w różnych warunkach rynkowych, ma swoją markę i przewagę konkurencyjną nad innymi, której łatwo nie da się zlikwidować. Firmy z doświadczonym, fachowym i uczciwym kierownictwem.
No i najlepiej, aby cena akcji była niewygórowana ( najcięższy element układanki).
Jeśli wycenisz wartość spółki na przykład na 20 zł, uważam, że najlepiej kupować za pół tej wartości i mniej.
Moment wejścia w dane walory określa analiza techniczna.
Jakie są jej główne założenia ?
Pierwsze, że rynek dyskontuje wszystko, czyli na przykład nie trzeba analizować sytuacji finansowej danej spółki, a wystarczy zerknąć na wykres i już wszystko widać.
Ja się z tym nie do końca zgadzam, ale na pewno taką zasadę najlepiej przyjąć przy krótkoterminowej spekulacji – na przykład na rynkach terminowych.
Analiza techniczna jest bezradna w wielu przypadkach.
Nie da się jej za bardzo zastosować przy IPO, kiedy dana spółka wchodzi na rynek. Tutaj pomaga nam wyłącznie analiza fundamentalna .
Podobny problem występuje, gdy dany walor jest niepłynny i transakcje są zupełnie przypadkowe.
Drugi filar AT : na rynku występują trendy i należy podążać za nimi.
Istnieje większe prawdopodobieństwo, że rynek będzie podążał dalej w określonym kierunku niż, że nastąpi nagły zwrot.
Do wyszukiwania punktówi zwrotnych służą różne dodatkowe wskaźniki (np. Pivot) oraz formacje techniczne, które powtarzają się.
Analiza techniczna obejmuje szeroki i różnorodny wachlarz obserwacji rynku.
Warto wspomnieć o najważniejszych:
- teoria fal Elliotta
- liczby Fibonacciego
- wachlarz Ganna
- okienka Carolana
- analiza świecowa
- analiza wolumenu
i wiele innych.
Jeszcze do końca lat dziewięćdziesiątych, szczególnie w Polsce rysował się dość wyraźny podział :
prywatni inwestorzy zwykle kierowali się AT, a duże instytucje w dużej mierze opierały się w zasadzie na AF wspartej innymi analizami np. portfelową.
Teraz granice zacierają się.
W dobie globalizacji warto pamiętać o zależnościach międzyrynkowych. Niestety chcesz czy nie chcesz, musisz sprawdzać co się dzieje na rynkach akcji w USA czy też na surowcach.
Podsumowując, uważam, że analizę fundamentalną należy wykorzystać do wyboru poszczególnych spółek, a analiza techniczna ma nam pomóc zoptymalizować moment wejścia na rynek.
Dodatkowo trzeba zastosować zasady zarządzania pieniędzmi (maksymalna akceptowana strata, oczekiwany zysk, wielkość).
No i pamiętaj, że i tak w końcowym bilansie liczy się nie po ile kupiłeś, ale po ile sprzedałeś.
Zalecana literatura podstawowa (podaję te co czytałem):
John J. Murphy: Analiza techniczna rynków finansowych
Martin J. Pring: Podstawy analizy technicznej
John C. Ritchie: Analiza fundamentalna
Literatura uzupełniająca:
John J. Murphy: Międzyrynkowa analiza techniczna
Steve Nison: Świece i inne japońskie techniki analizowania wykresów
Alfred J. Frost, Robert R. Prechter : Teoria fal Elliotta
Christopher Carolan : Kalendarz spiralny
Jack D. Schwager : Analiza techniczna rynków terminowych
Robert Fischer: Liczby Fibonacciego na giełdzie
Richard W. Arms: Znaczenie wolumenu
Mark Etzkorn: Oscylatory
Jake Bernstein: Cykle giełdowe
W dobie Internetu wiele informacji można znaleźć w sieci, więc proszę śmiało szperać.
Poza tym całkiem sporo biur maklerskich czy na przykład Parkiet organizują ciekawe szkolenia.
Warto z nich skorzystać. Wiedzy nigdy za wiele.