Niektóre rzeczy wydają mi się oczywiste, ale pewnie istnieje grupa Czytelników, dla której świat finansów i inwestycji nie jest aż taki prosty. W takim razie postanowiłem dziś znowu napisać coś o funduszach inwestycyjnych.
Główna korzyścią jaką oferuje fund jest możliwość inwestowania niewielkich kwot oraz dywersyfikacja. Aby zacząć, wystarczy zaledwie 50-100 PLN. Poważnie.
Tak skromne kwoty nie pozwalają na bezpośredni zakup akcji, nieruchomości czy złota, a tutaj otrzymujesz taką możliwość i to często bez wychodzenia z domu, przez Internet.
Małe kwoty tworzą wielkie.
Przy okazji dostajesz też darmową lekcję systematyczności i dyscypliny- elementów niezbędnych do skutecznego inwestowania.
Poza tym dochodzi też czynnik psychologiczny, że winnym naszych wtop na rynku jest zarządzający – taki nasz prywatny Howard Webb, a nie my sami :)
Na początku warto się zastanowić czy fundusz jest w ogóle ci potrzebny, a jeżeli tak, to jakiego typu ?
Można się wspomóc poradą fachowców, ale nie podejmuj pochopnych decyzji, tylko spokojnie wszystko przeanalizuj.
Jeżeli będziesz potrzebować pieniędzy za rok, dwa nie ma co sobie zawracać głowy i lepiej wpłać na lokatę i zapomnij o sprawie.
Fundusze są z reguły dla inwestorów długoterminowych. Im dłużej, tym lepiej.
Oczywiście krótkoterminowo można korzystać z bezpiecznych funduszów, ale traktuję je tutaj raczej jako skarbonkę niż wehikuł inwestycyjny.
Jeśli horyzont czasu rozciąga się na wiele lat, nie bój się funduszów akcyjnych.
Sam niespecjalnie lubię hybrydowe, prościej kontrolować wyniki funduszy akcyjnych i bezpiecznych.
Dlatego możesz sobie stworzyć samodzielnie taki fundusz zrównoważony, którego wyniki łatwiej monitorować.
Pamiętaj tylko, żeby nie zostać przymusowym inwestorem długoterminowym i przy określonym już na początku poziomie strat wycofać się z ryzykownych instrumentów, ale nie na zawsze - jak większość niecierpliwych, tylko, aby przeczekać gorszą koniunkturę bez większych wtop.
Sprawa strategii inwestycyjnych jest na pewno tematem dobrym dla całego wykładu prowadzonego przez 4 semestry, a nie jednego wpisu na blogu, więc nawet nie próbuję się dziś za nie zabierać.
Na szczęście mam dobrą wiadomość dla początkujących, że w pierwszych latach i tak bardziej się liczy systematyczność wpłat niż stopa zwrotu. Warto kupować za równe kwoty w równych odstępach czasu, a dopiero po uskładaniu jakiegoś konkretniejszego kapitału, zastanawiać się nad bardziej wyrafinowanym zarządzaniem portfela.
No to czas przyjrzeć się fundom.
Najpopularniejszy podział funduszy wyróżnia dwie zasadnicze grupy:
- fundusze zamknięte – zwykle o stałej liczbie jednostek uczestnictwa, często w formie certyfikatów
- fundusze otwarte- najczęściej o zmiennej liczbie jednostek uczestnictwa
Druga klasyfikacja ze względu na profile funduszów dzieli je na:
- akcyjne
- zrównoważone
- stabilnego wzrostu
- specjalistyczne
- obligacyjne
-pieniężne
Zanim zarobisz, patrz gdzie wydajesz kasę, bo czasami wydaje mi się, że niektóre fundusze powstały tylko po to, żeby golić klientów z kasy na tysiąc sposobów.
Zbadajmy zatem koszty.
Po pierwsze, klienci zazwyczaj płacą opłatę wstępną, tak zwaną dystrybucyjną.
Przykładowo jeśli chcesz kupić jednostki funduszu akcji Arka za 1000 PLN, musisz zapłacić na wstępie 3 % takiego haraczu. W takim razie wpłacasz 1000 PLN, a na starcie otrzymujesz jednostki uczestnictwa o wartości 970 PLN.
Istnieją fundusze - jak na przykład AIG Akcji, które chcą więcej, czyli w tym przypadku 4 %.
Z reguły najwyższe opłaty pobierane są przy funduszach akcyjnych, a przy bezpiecznych pieniężnych często nie ma ich wcale.
Jak zredukować te koszty?
Pierwszym sposobem jest wpłata większej kwoty. Zwykle w takim przypadku opłaty wstępne mocno spadają.
Sam nie jestem zwolennikiem tej strategii, ponieważ jednorazowe wejście na rynek za dużą kwotę gwałtownie podnosi ryzyko inwestycji.
Jak ktoś w sobie czuje żyłkę ryzykanta, lepsze dla jego portfela może być na przykład wykonanie skoku ze spadochronem czy wycieczka po Harlemie po 22 ( nie wiem jak będzie wtedy ze zdrowiem, ale poziom adrenaliny odpowiednio wzrośnie).
Najefektywniejszą drogą uniknięcia tej prowizji jest skorzystanie z takiego produktu jak SFI mBanku.
Żaden fundusz tam obecny nie pobiera wynagrodzenia za zakup jego jednostek.
Problemem jest z pewnością niezbyt szeroka oferta, ponieważ wiele fundów nie chce zrezygnować z haraczu.
Jeszcze inaczej da się zredukować te opłaty korzystając z Planów Systematycznego Oszczędzania lub – co jest dość dyskusyjne- z programów inwestycyjnych firm typu Skandia, Aegon czy Axa. W tym ostatnim przypadku na pewno nie opłaca się wejście na kilka lat, a jak jest w dłuższym okresie, to się dopiero okaże.
Drugą opłatą, o której zwykle wiele osób nie wie lub nie pamięta jest opłata za zarządzanie.
W przypadku funduszy akcji wynosi ona w Polsce aż 3,5-4% rocznie od zarządzanych aktywów.
Czemu aż?
W normalnych krajach jest to zwykle 1,5-2,5 %, a tego typu wysokie koszty zarządzania narzucają wyłącznie specjalistyczne fundusze np.: hedgingowe.
Opłata jest sprytnie ukryta w cenie jednostki uczestnictwa i najczęściej pobierana codziennie po ułamku procenta.
Rozwiązaniem wydaje się inwestowanie w fundusze indeksowe.
W ostatnich latach olbrzymią popularność zyskały tak zwane ETF-y, czyli fundusze w dużej mierze powielające indeks. Handluje się nimi na giełdzie i mają dobrą płynność.
W zeszłym tygodniu Tim Ferriss napisał notatkę o swoim pytaniu, jakie zadał Warrenowi Buffettowi na WZA Berkshire Hathaway na temat tego w co ma zainwestować laik.
Odpowiedź brzmiała:
„I’d put it all in a low-cost index fund that tracks the S&P 500 and get back to work”.
Po polsku : „Włożyłbym wszystko w fundusz indeksowy o niskich kosztach naśladujący S&P 500 i wrócił do roboty.”
Póki co w Polsce, fundy bardzo boją się tego typu produktu zabierającego im prowizje, więc ciężko cos znaleźć.
Na szczęście mamy do wyboru chociaż dostępne na giełdzie certyfikaty na WIG20 UCW20AOPEN.
Można jeszcze rozważać instrumenty pochodne FW20 lub w mniejszym stopniu MW20.
Niestety problemem jest to, że WIG20 to nie cały rynek i nie ma żadnego instrumentu odzwierciedlającego ruchy szerokiego indeksu WIG. Chcąc nie chcąc, trzeba wybrać jakiś tradycyjny fundusz czy fundy.
Ja zdecydowałem się ostatnio na Legg Mason ze względu na dobre wyniki za ostatnie 3 lata.
Co dwa miesiące będę do niego dorzucał 100 PLN ( stoploss 20 % od maxa, karencja miesiąc i od nowa zakupy).
Należy też mieć na uwadze, że Polska jest rynkiem rozwijającym się o dużej zmienności i warto nasz portfel nieco bardziej zdywersyfikować , a nie trzymać wszystko w małym koszyczku obejmującym wyłącznie jeden z najbiedniejszych krajów UE.
Cieszy coraz szerszy wachlarz produktów strukturyzowanych dostępnych na giełdzie. Można kupić ropę naftową, złoto czy Daxa, a wkrótce pojawią się kolejne. Na pewno stanowią one świetne uzupełnienie tradycyjnych TFI.
Mamy też na rynku fundusze zamknięte jak Investors czy Opera, których certyfikaty również znajdują się w obrocie na GPW. Możemy handlować certyfikatami funduszy nieruchomości Arki czy BPH.
Dość nieduża płynność nowalijek świadczy o ich słabej promocji oraz niedużej wiedzy polskich inwestorów, ale z czasem może i Polska rozwinie się do poziomu choćby średniaka.
Następną opłatę obciążającą Twoją kieszeń może być prowizja za umorzenie jednostek uczestnictwa fundu. Bardzo często jest ona naliczana, jeśli okres utrzymywania funduszu w portfelu był stosunkowo krótki.
Jeśli uda się mimo wszystko wypracować jakiś zysk, czyha na te pieniądze fiskus z podatkiem od zysków kapitałowych 19 %.
Pamiętaj, że podatek oblicza fundusz za Ciebie i nie musisz składać żadnego PITa jak w przypadku giełdy.
Warto wiedzieć, że istnieją różne sposoby obliczania podatku w zależności od fundu.
Najkorzystniejszą podatkowo wydaje się metoda HIFO, czyli High In, First Out. Po naszemu to znaczy, że dany fundusz uznaje, że najpierw sprzedaje jednostki kupione przez nas po najwyższej cenie.
Prekursorem tego typu rozwiązań w Polsce był SEB. Teraz stosują je liczne inne instytucje na przykład PKO/CS, Millenium czy ING.
Drugim w miarę niezłym sposobem jest LIFO czyli Last In, First Out. W tej metodzie rozliczania Belki, uważa się, że sprzedaje się najpierw ostatnio nabyte jednostki.
Do niedawna zdecydowanie dominował najmniej korzystny model FIFO, czyli First In First Out, w którym rozlicza się w ten sposób, że zakłada się, że najpierw sprzedajesz najwcześniej zakupione fundusze.
Czemu jest on tak niekorzystny?
Załóżmy, że nabyłeś jednostki w cenach powiedzmy 100 oraz 200, razem zapłaciłeś 300 za 2 jednostki. Powiedzmy, że teraz jest cena 130. Mimo, że dostaniesz zaledwie 260 z zainwestowanych 300, płacisz podatek od tej porcji, którą kupiłeś po 100. Fajne, co?
Warto sprawdzić jaką metodę stosuje wybrany przez Ciebie fundusz. Jednym ze sposobów uniknięcia płacenia podatku jest wykorzystanie funduszów parasolowych. W takim funduszu przenosisz jednostki z jednego typu – na przykład akcyjnego na pieniężny bez płacenia podatku. Niestety czasem te fundy mają dziwnym trafem nieco słabsze wyniki oraz TFI często przy okazji pobierają swoje kolejne opłaty.
Niektóre TFI stosują też brzydki trik i wybierają sobie najgorszy dla klienta dzień do wyceny przy kupnie i sprzedaży jednostek, ale duża część z nich zaprzestała takich praktyk.
Skupiłem się na kosztach i trzeba je dobrze kontrolować, ale nie można popadać w paranoję i warto pamiętać, że i tak w długim okresie ważniejsza jest jakość fundu. Jeśli ktoś dobrze pracuje i ma wyniki, warto mu za to zapłacić. Tak samo jest w świecie finansów.
Niestety ciężko ocenić czy warto kupować jednostki funduszów, które dobrze radziły sobie w przeszłości czy fundy o słabszych rezultatach. Ja uważam, że większe prawdopodobieństwo uzyskania satysfakcjonujących stóp zwrotu istnieje w przypadku dotychczasowych liderów, ale gwarancji żadnych nie ma. Najlepiej sprawdzić jak sobie radzi wybrany przez nas fund w warunkach dobrej i złej koniunktury.
Jeszcze ważniejsze jest zrobienie pierwszego kroku, czyli zainwestowania na początek choćby 100 złotych. Jeżeli jakiekolwiek Twoje pieniądze znajdą się w funduszu, uwierz mi, że zaraz znajdziesz motywację, aby poszerzać swoją wiedzę o rynku kapitałowym i podnosić swoje umiejętności jako inwestora.
Nie ma co czekać i zachęcam do działania już dziś.