poniedziałek, 12 stycznia 2015

Znowu dołożymy do kopalń miliardy z podatków

Wiele rzeczy w Polsce się zmienia, ale jednym ze stale powracających tematów jest "reforma" górnictwa. Schemat wygląda podobnie - rząd coś tam planuje, rysuje i wylicza, a potem górnicy tupną nogą i władza szybko wycofuje się z radykalnych kroków, równocześnie zmuszając resztę społeczeństwa do zrzutki na nierentowne kopalnie.

Nie wiem, dlaczego miałoby stać się inaczej w przypadku przyjętego w zeszłym tygodniu "programu naprawczego Kompanii Węglowej". Aktualnie trwa druga faza, czyli protesty, a niedługo zapewne dowiemy się, w jaki sposób tym razem dołożymy się do tego wątpliwego biznesu.

W prezentacji dołączonej do programu naprawczego KW zwróciłem uwagę na następujący wykres:

Kliknij, aby powiększyć
Zobaczcie, jaki mamy piękny trend wzrostowy i wieloletni rajd ze 157 na 309 zł. Szkoda tylko, że ten trend oznacza regularnie rosnące koszty wydobycia tony węgla - w minionym roku było to średnio 309 zł za tonę, co przy cenach światowych węgla na poziomie kilkadziesiąt procent niższym świadczy o absurdalności wydobywania węgla w tej chwili przez KW i inne śląskie kopalnie (JSW też znajduje się w tej grupie). I nie rekompensuje tego fakt, że w Polsce węgiel kamienny jest zdecydowanie droższy - w minionych jedenastu miesiącach Kompania Węglowa traciła na każdej tonie średnio 42 zł, przy czym w ostatnim raportowanym miesiącu - listopadzie strata sięgnęła już 66 zł.  

Może taniej byłoby nie uruchamiać żadnych maszyn i nie wydawać na energię elektryczną, wodę itd., tylko przelewać górnikom wynagrodzenie prosto na konta bankowe prosząc ich o pozostanie w domach?


Tym bardziej, że ceny węgla na światowych rynkach nadal spadają, co nie powinno nikogo dziwić przy taniejącej ropie naftowej i gazie.

Przy okazji takie spółki jak Kopex czy Famur też będą zapewne cierpieć.

Rzecz jasna problem jest zdecydowanie bardziej złożony i kpiny niczego nie zmienią. Praca górnika jest ciężka i zdecydowanie bardziej ryzykowna niż kasjerki w Tesco. Dlatego górnik otrzymuje wyższe wynagrodzenie.

źródło: KW
Jednak nie słyszałem o blokowaniu torów kolejowych czy zabarykadowaniu się w supermarketach pracowników Tesco w Wielkiej Brytanii, gdzie właśnie ogłoszono zamknięcie 43 sklepów sieci.

Tymczasem górnicy pracujący na dole w czterech kopalniach przeznaczonych do likwidacji nie zgadzają się na odprawę w wysokości ich 24 miesięcznych zarobków. Policzcie sami - ilu z Was rzuciłoby obecny etat w zamian za dwuletnią odprawę?

Nieco gorsze warunki zaoferowano pozostałym, ale i tak są one bez porównania lepsze, niż dla osób zwalnianych w innych branżach:

Kliknij, aby powiększyć

Coś z tymi górnikami jest nie tak - co zresztą potwierdza córka górnika.

Poza tym zauważmy, że nawet w trudnym 2014 roku znalazła się duża spółka węglowa w Polsce, która zarabia - notowana na GPW LW Bogdanka.

Czy nie jest znamienne, że związkowcy doprowadzili jesienią 2014 r. do zwolnienia ze stanowiska prezesa Kompanii Węglowej Mirosława Tarasa, byłego szefa Bogdanki?

Na konferencji "Górnictwo 2014" ośmielił się on powiedzieć prawdę: - Jesteśmy w UE, która przyjęła określony kierunek dekarbonizacji węgla. I albo to wszyscy zrozumieją, że ta dekarbonizacja węgla zniszczy górnictwo polskie, albo wreszcie napiszemy jakieś programy, które notyfikujemy w Unii i będziemy to górnictwo powoli wygaszać. Taki jest niezbędny kierunek. Zostanie na Śląsku 4 albo 5 kopalń fedrujących węgiel rentownie, zostaną może 2 kopalnie fedrujące węgiel koksujący, jedna albo dwie kopalnie w górnictwie lubelskim.

Taras dodał jeszcze coś - Pretensje o to, że górnictwo znalazło się w takim straszliwym dołku, należy mieć do kolejnych władz, kolejnych rządów przez 10 lat wstecz; dzisiaj to działania wyłącznie ratunkowe, to reanimacja trupa.

Nic dziwnego, że za chwilę stracił stanowisko.

Nie ma co się łudzić - zbliżają się wybory i dlatego znowu dołożymy do kopalń miliardy z podatków. Czy ktoś wyobraża sobie premier Ewę Kopacz jako Margaret Thatcher? Poza tym nie bardzo może sobie na to pozwolić ze względu na słupki wyborcze.

Co więcej, w głowach miłościwie nam panujących rodzą się kolejne ryzykowne pomysły - między innymi konsolidacja branży energetycznej: połączenie PGE z Energą oraz Tauronu z Eneą.

Po co?

W ten sposób powstałyby molochy, które  mogłyby zadłużyć się na dokapitalizowanie nowej spółki wydobywającej węgiel, powstałej na bazie Kompanii Węglowej.

W takim wariancie zapłacilibyśmy wszyscy wyższymi rachunkami za energię elektryczną.

Na szczęście szanse na realizację tego pomysłu w krótkim czasie wydają się nikłe, ponieważ zbliżają się jesienne wybory do parlamentu, a koncerny energetyczne mają skomplikowane struktury z licznymi stanowiskami do obsadzenia przez "swojaków", których strategicznie żadna władza raczej nie chce się dobrowolnie pozbyć.

Dlatego te "rewelacje" obecna na GPW energetyka przyjmuje w miarę spokojnie. Fakt, że długoterminowe ryzyko wzrosło, szczególnie dla osób traktujących spółki energetyczne jako dywidendową przystań. Sam szukam jej też gdzie indziej.