wtorek, 29 kwietnia 2014

Trwa najtrudniejsza hossa w historii giełdy

Wiele razy spotkałem się z opinią, że ta hossa jest najtrudniejsza w historii giełdy. Dotyczy to zarówno polskiego rynku, jak też zagranicy.

O co chodzi?

Mimo że rynki rosną od ponad pięciu lat, prawie wszyscy mamy spory problem z zarabianiem na akcjach.

Jedni wciąż panicznie boją się strat poniesionych w latach 2008-2009, inni zniechęcili się spadkami w 2011 r., a jeszcze inni cierpią na to samo, co ja.


W 2009 roku kupowałem sporo spółek po bardzo dobrych cenach. Część okazała się niewypałem, część dała zarobić.

Wybiorę teraz dwie interesujące transakcje:


Zwłaszcza zabawna jest ta na Banku Millennium zakończona minimalną stratą, ale i Lotos też wygląda nieźle.

A co się stało później?

Okazało się, że kupowałem Lotos zaledwie 18 groszy powyżej minimum wszech czasów i co prawda potem powtórzyłem podobny manewr kilkakrotnie, to powinienem zająć się czymś zupełnie innym i siedząc na tyłku, patrzeć jak kurs wspina się coraz wyżej:

Kliknij, aby powiększyć
Obecnie zakupiony za 3 tys. zł pakiet 400. akcji byłby wart ok. 16 tys. zł.

W przypadku Millennium obserwujemy taką sytuację:

Kliknij, aby powiększyć
Aktualnie nabyte za 5,7 tys. zł akcje Millennium są warte ponad 24 tys. zł.

Czy masz podobne doświadczenia? Zapraszam do komentarzy.

Dlaczego o tym piszę akurat dziś?

We wczorajszym "Parkiecie" znalazło się następujące zestawienie:

Kliknij, aby powiększyć

Redakcji serdecznie dziękuję za wyróżnienie - bardzo mi miło.

Dlatego wolałem dziś nie przybierać pozy eksperta, który wszystko wie i wszystko przewidział - takich staram się unikać jak ognia, bo głównie można się od nich dowiedzieć, jak bardzo męczy ich zbyt przerośnięte ego.

Natomiast problemem naszych czasów jest coraz szybszy przepływ informacji, z którym nie do końca potrafimy sobie poradzić. Ten strumień skłania nas do zawierania zbyt wielu transakcji.

Jak próbować z tym walczyć?

Jakiś czas temu zdecydowałem, że do długoterminowego inwestowania w akcje wykorzystuję głownie rachunek IKE, gdzie korzystam z tarczy podatkowej (nie płaci się zarówno podatku Belki, jak też od dywidend wypłacanych przez spółki oraz odsetek od obligacji). Minusem jest jego ograniczony roczny limit wpłat (w 2014 r. 11 238 zł). Nie wykluczam, że dorzucę w tym roku trochę także przez IKZE (można posiadać obydwa rachunki równocześnie).

Więcej na ten temat znajdziesz w artykule "Czy po zmianach w OFE warto oszczędzać w IKE i IKZE?"

Natomiast do spekulacji służą zupełnie inne rynki, głównie instrumenty pochodne i forex. I tam można wrzucić część kapitału, pod warunkiem, że dokładnie wiesz, co robisz. Dźwignia finansowa nie wybacza błędów.

Na razie ćwiczę siłę woli, ponieważ w historii bloga wielokrotnie udawało mi się wskazać ciekawe inwestycje, ale równie często brakowało cierpliwości, aby na nich zarobić duże pieniądze.