poniedziałek, 29 lipca 2013

Quanci - ci matematyczni geniusze zarabiają krocie i wywołują skrajne emocje

Kilka dni temu w brytyjskim "Telegraph" ukazał się interesujący artykuł "Quants: the maths geniuses running Wall Street."

Kim są quanci (skrót od quantitative methods - metody ilościowe)?

Zazwyczaj matematykami czy fizykami tworzącymi zaawansowane modele i algorytmy, za pomocą których prowadzą automatyczne transakcje na rynkach kapitałowych, często z wybitnymi rezultatami.

Sztandarowym przykładem człowieka sukcesu jest wymieniony także w artykule Jim Simons, który do czterdziestki zajmował się (z sukcesami) matematyką, aby dopiero później wkroczyć do świata  tradingu. Przez pierwsze dziesięć lat istnienia funduszu Medallion wypracował w nim z innymi quantami  blisko... 2500 procent zysku. Od trzech lat Simons przebywa na emeryturze, a aktualnie jego majątek wycenia się na 11,7 mld dol.

Co ciekawe, przy okazji obserwujemy zmianę optyki postrzegania takich funduszy i ich zarządzających. Jeszcze kilka lat temu byli podziwiani, a obecnie bardzo często kwestionuje się zarówno ich użyteczność dla społeczeństwa, jak też uczciwość (czasem słusznie).


W podobnym tonie konkluduje "Telegraph":

Humans just found a new way of being greedy.

Sam nie mam teraz zamiaru zajmować się moralizowaniem - jednak na pewno jest to ukryty koszt tradingu, prowadzonego w dowolnej skali, czy na rzecz instytucji, czy też na prywatny rachunek.

Natomiast na pewno zwróciłbym uwagę na fakt, że skoro nawet 70 proc. transakcji na giełdzie w Nowym Jorku odbywa się w ramach algotradingu zaprojektowanego przez naprawdę tęgie umysły, jakie szanse w starciu z nimi ma drobny inwestor, którego głównym orężem bywa zbyt wysokie mniemanie o swoich umiejętnościach oraz wiara, że jego naiwna metoda da mu przewagę nad innymi?

Moim zdaniem lepiej poszukać sobie pola, gdzie nie ma wielkich funduszy i quantów (na przykład mniejsze spółki), albo zmienić interwał czasowy na o wiele dłuższy - taki, który nie interesuje rywalizujących o milisekundy. Gwarancji żadnych nie ma, tylko nieco zwiększymy szanse.

Możemy się pocieszać, że GPW dopiero co wprowadziła system UTP ledwie kilka miesięcy temu i jest za płytkim rynkiem dla poważnych graczy. Jednak w końcu quanci trafią i do nas.

A co radzi "król quantów" - Jim Simons?



Na pytanie o to, czy warto budować swoje modele (systemy transakcyjne) w oparciu o dane ekonomiczne, czy też może same ruchy cen, odparł, że nie istnieje jedna, idealna odpowiedź i najlepiej próbować uwzględniać wszystko i sprawdzać co działa, a co nie.

Natomiast co do zasad, którymi kierować się w życiu i karierze zawodowej, Simons wymienia następujące:

1. Zrób coś nowego

Na przykład spróbuj rozwiązać dany problem niestandardowo. Doskonały przykład stanowi fundusz Simonsa - celowo zatrudnia się w nim ludzi nieskażonych ani Wall Street, ani edukacją stricte ekonomiczną, tylko doskonałych fizyków czy matematyków.

2. Współpracuj z najlepszymi

Jeśli spotykasz utalentowaną osobę, znajdź sposób, aby z nią razem pracować. Tylko z najlepszymi osiągniesz najlepsze wyniki.

3. Kieruj się pięknem

Tu Simonsowi chodzi o robienie biznesu we właściwy sposób - z najlepszymi ludźmi i wypracowanymi przez nich modelami tworzy się pewną estetykę. W jego funduszu zapewniono pracownikom wspaniałą infrastrukturę, motywuje się ich premiami za wyniki całego funduszu, a nie poszczególnych zespołów. Dodatkowo dąży do szybkiego przepływu informacji i idei - jeśli ktoś wpadnie na jakiś pomysł, nie pracuje sam nad nim, tylko dzieli się z resztą, co podnosi efektywność pracy.

4. Nie poddawaj się

5. Licz, że szczęście uśmiechnie się także do ciebie

Czy to nie paradoks, że nawet matematyk wymienia znaczenie pierwiastka szczęścia?