środa, 20 marca 2013

Zamieńmy ludziom lokaty na obligacje skarbowe i po kryzysie

Cypryjska epopeja ciągle trwa i nadal bardzo mnie ciekawi, co stanie się po otwarciu banków na wyspie (ja sam pierwszy szturmowałbym drzwi). Tymczasem pojawiają się coraz to nowe pomysły na rozwiązanie patowej sytuacji, a jednym z nich jest szatańska idea, którą można przetestować w dowolnym kraju Unii:

w skrócie polega ona na tym, żeby ukraść ludziom pieniądze z kont na masową skalę i zamienić część ich depozytów na niezbywalne przez 10 czy 20 lat długoterminowe obligacje skarbowe.

Czyż to nie piękna idea?

Właściwie można zaproponować dość dowolne oprocentowanie - na przykład 10 procent rocznie, a po 10 czy 20 latach zrolować obligacje na następną serię z taką samą obietnicą.

Na razie brzmi to trochę jak science-fiction, ale kto wie... Cypr jest przełomem w podejściu do prywatnych pieniędzy zdeponowanych w bankach.


Tymczasem sądzę, że w Polsce nie dojdzie do tego, przynajmniej na razie, ponieważ rząd może ratować finanse w prostszy sposób i na dodatek z przyzwoleniem większości społeczeństwa, które uważa giełdę za jaskinię hazardu albo pralnie brudnych pieniędzy (tu dużą rolę odgrywa edukacja w mediach).

Wystarczy przenieść aktywa OFE do ZUS, a ten drugi zaleje rynek akcjami wartymi obecnie niecałe 100 mld zł.

Dopiero jak te środki zostaną wydane, można sięgnąć po wariant z zamianą części lokat na superobligacje. W tej chwili depozyty gospodarstw domowych wynoszą ponad 500 mld zł, więc jednym strzałem dałoby się wyciągnąć pewnie z 50 mld zł.

A co potem?